To i zdjęcie plenerowe są. Ot moja Claret w terenie z podziękowaniami za miłe słowa :)
Nosi się bardzo miło.
Niestety mam niepokojące wieści co do włóczki. Bambus się ciągnie. Nie prałam jej. Miałam na sobie tylko raz. A wygląda jak bym ją robiła na "większą siostrę". Puki co mi to nie przeszkadza. Ale obawiam się, że jak tendencja włóczki będzie się utrzymywać, to po pierwszym praniu będę pruła :/ No chyba, że naciągnie się tylko na długości i uzyska formę celowo udzierganej tuniczki.
I w sumie jak się teraz zastanowię, to już w trakcie robienia musiała się naciągnąć. Bo przeliczyłam ją kilka razy. Wszystko było OK. A w trakcie musiałam mocno improwizować, tak że ostatecznie bluzka jest o kilkanaście rzędów krótsza niż przewidywałam, a mimo to jest wystarczająco długa.
I jeszcze melduję, że obecnie na drutach mężowy sweter (w dalszym ciągu) i akryl z Himalaya o cudnym odcieniu morskiej zieleni dla mnie :)
No i coś czuję, że Himalaya spadnie z drutów jako pierwsza, mimo, że zaczęłam wczoraj, robię ściśle i mąż napiera, że jego sweter ważniejszy :> Wyrodna żona jestem.
Miłego majowego wieczoru :)