Translate

sobota, 4 października 2014

Eco_recycling niewłóczkowy


Przebranżawiam się na całego ;)
Nie zniosłam stanu bezstolikowego w nowym salonie.
Na zakup docelowego brak czasu i chyba funduszy.
Człek z odręcznym_adhd zawsze sobie jednak poradzi w trudnych chwilach.

Radość z pracy i kawy na ławie jest bezcenna.
A jazda próbna po salonie to istne szaleństwo :D

Więcej szczegółów póki co TU.
Łapcie swoje palety i czyńcie :)
A jak coś uczynicie to się podzielcie.
Ja juz kombinuje co poczynić z drugiej połowy tej palety.

czwartek, 31 lipca 2014

Rozruch

Sama nie wierzę w to co widzę.
Ostatni wpis z grudnia ubiegłego roku. Nie przeraża mnie stagnacja rękodzielnicza, ale to że maszyna tyle czasu stała nieużywana. Życie codzienne mnie przerosło co jak widać odbiło się i  na niej.
Ale lepiej późno niż wcale.
Mogę oficjalnie ogłosić rozruch.
Moja biedna odleżana, zakurzona wczoraj ujżała światło dzienne i poczuła poślizg nici.
Ja za to poczułam się jak za starych dobrych czasów. Kiedy ręce same rwały się do dłubania, a w głowie kłębiły się kłębuszki myśli.

Moje pierwsze podrygi nie są zapewne och_ach, ale no nie czarujmy się, pierwszy raz coś przeszyłam. W oknach zawisły zasłony.
Ludzie będą na to patrzeć.
Ja je co prawda jedynie podwinęłam.
Jedynie albo aż.

 

Wiem, wiem emocjonuję się nadmiernie.
Ale kurcze od czegoś trzeba zacząć :)
Puki co j/w wygląda `moja pseudo_pracownia`. Puki co również taki stan mnie cieszy, bo mam aktualnie w życiu taką małą obsesję. Patrzenie na moją kuchnię. A tu widok idealny.
Może kiedyś dorobię się jakiegoś kąta, gdzie zastaną moje włóczki, udziergi, stół z maszyną i może manekin?.
Puki co tak mi dobrze.

Tak więc, stan moich prac jest następujący.
Podwinęłam 6 zasłon :) 
Z owych pozostały mi urocze resztki, które zdadzą się na coś małego. Na przykład poszewki na podusie. Takie podłużne, do podłożenia pod kark.

W kolejce czeka też materiał na zasłonę do kuchni.
Nie będę oryginalna.
Love Ikea.
Tu będę musiała już wykazać się większym wyczuciem tematu. To nie podwiniecie. To już uszycie. Prostokąta, ale jednak :)

Jest też pewne `niestety`.
W ambitnych planach były rolety rzymskie.
Nie, nie rezygnuję z planów.
Jednak badania rynku wykazały, że mnie do gustu najbardziej przypadły rolety z grubego materiału. Takie nocne. Bez firanki. Taki przynajmniej jest mój stan ducha na dziś.
`Niestety` polega na tym, że puki mi tuje nie podrosną, firanki w oknach muszą być. Przynajmniej na parterze. Wszak z mężem uczuleni jesteśmy na dociekliwych gapiów, których nieopodal wielu spaceruje. A to co chcę pokazać światu, pokazuję tu. Reszta jest moją słodką tajemnicą ;P

Tak oto dorobiłam się kolejnej pozycji w comiesięcznych wydatkach ;)
Wczoraj przyjechały nici.
Dziś wiem, że muszę, no zwyczajnie muszę mieć więcej kolorów na stanie i zdecydowanie więcej szpulek. Cztery szpulki w zestawie z maszyną?! No ludzie, to ja po jednym szyciu wiem, że 10 to mało.

Robię zatem rozeznanie w e-shop`ach.
Jeżeli ktoś tu jeszcze zagląda, ktoś kto również szyje i ma sprawdzone, godne polecenia sklepy również w świcie realnym (tu patrz lokalizacja Kraków), sklepy z materiałami, nićmi  i akcesoriami krawieckimi, z chęcią przyjmę namiary.
Piszcie w komentarzach, będę niezmiernie wdzięczna.

Do napisania niebawem.
Mam nadzieję :)





sobota, 14 grudnia 2013

Czerwony metalik

Rozwijam się.
Chodziło za mną tyle czasu, że sama już nie wiem ile.
Zawsze chciałam nauczyć się szyć.
Nigdy nie było właściwego momentu, żeby maszynę kupić.
Ale jak zobaczyłam to cacko w gazetce Lidl`a

 powiedziałam sobie - teraz albo nigdy.

Tak oto Szanowny Małżonek dostał w poniedziałkowy poranek misję specjalną.
Miał mi ową z rana upolować.
Jak się zapewne domyślacie, skoro tu skrobie, Małżonek się spisał.
Moja cudna czerwona w dodatku jest metalikiem. 


Stoi dumna na komodzie i czeka na dzień kiedy szczęśliwa właścicielka, znajdzie czas żeby ją odpalić, a tu jest pewien problem.
Mam za to ambitne plany.
Wymyśliłam sobie rolety rzymskie do moich nowych włości.
So_happy


niedziela, 24 listopada 2013

Inny wymiar rękodzieła

Odkrywam w sobie nowe horyzonty.
Na druty w dalszym ciągu brak czasu.
Teraz pochłania mnie bez reszty inna forma manulana.
Układam płytki podłogowe.
Ha!
I to rękodziąło, czyż nie.

A ile owe rękodzieło ma wspólnego z dzierganiem, to bym w życiu nie przypuszczała:
1. jest niebywałym pożeraczem czasu
2. powoduje bóle nadgarstków i palców
3. daje cholerną satysfakcję w dobrze popełnionej pracy i równie cholerne wnerwienie jak się nierówność wkradają
4. i jedno i drugie wcześniej czy później będzie podziwiane :)

Nie ma to jak wmawianie sobie, że się człowiek z pasją nie rozstaje.

Dziękuję, tym którzy tu raz na czas wpadają mimo statusu off-line :*

środa, 30 października 2013

pitu_pitu

Stagnacja dziewiarska.
Mam pewne obawy, że niebawem zapomnę jak się druty poprawnie trzyma. O samym dzierganiu nie wspominjąc.
Nie ma czasu. Tak mało czasu jak mam teraz to nie miałam jeszcze nigdy. Wszystko leży i się kurzy. Liczę, że jek szaleństwo budowlano - wykończeniowe się skońćzy i mnie nie wykończy, to jeszcze coś tu pokarzę.
Puki co stagnacja.
Ale podglądam :)

niedziela, 30 czerwca 2013

Radości !!!!

Nie, nie znalazłam żadnego sklepu z dostępną włóczką z postu poniżej.
Jest lepiej.

Co zrobić aby zaległa robótka, z przeznaczeniem na prucie powstała z popiołu?
1.Weź własną mamuśkę będącą aktualnie w szaleńczej irytacji na pracę, zepsutą lodówkę, paskudną pogodę, cokolwiek.
2.Wpuść mamuśkę w takim stanie do pokoju, w którym panuje lekko mówiąc nieład.
3.Zwiń nogi za pas i zaszyj się na pół dnia na budowie.
Po powrocie w pokoju zastaniesz:
1.Zmęczoną ale wyżytą i szczęśliwą mamuśkę
2.Posprzątany pokój.
3.Dwa kłębuszki włóczki, której brakuje do skończenia sweterka !!!!

Nie wiem jak, kiedy i dlaczego.
Nie chcę wiedzieć.
Grunt że mam włóczkę i są jakieś tam szanse aby sweterek jednak nie stał się na powrót kłębuszkiem  bezużytecznej włóczki.
Musze co prawda spruć rękaw bo okazał się być niepopranie wrobionym w resztę całości.
Ale to nieistotne.
Poświęcę się .

niedziela, 23 czerwca 2013

Przepraszam, ale dziewiarski shit

Wiem, wiem.
Ostatnio więcej narzekam niż dziergam.
Choć nie, więcej narzekam niż mogę dziergać.
Bo pominąwszy tematykę mojego drugiego miejsca w sieci i całego szaleństwa, który w okół niego się odbywa, to ja naprawde mam chęci drutować.
Więcej, ja drutuję.
Do tego stopnia drutuję, że czerwone z poprzedniego wpisu osiągnęło jakiś czas temu rozmiary robótki niemalże finish`ującej.
Niemalże.
Bo ostatnio normą moich robótek jest fakt że im bliżej końca to mi się kończy włóczka.
Bo i wpadam do sieci, szukam i co? I nie znajduję.
Normalnie wielki shit
Brak innych słów.

Tak oto mam dwa rozgrzebane sweterki, którym brakuje dosłownie rękawa i minimum perspektyw na upolowanie włóczki.
Się mi odechciewa.