Translate

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Oby owocniej w 2013

Oj, cieniutki w dokonania dziewiarskie był mijający rok.
Więcej się "ogadałam" niż nadziergałam.
Rozgrzebałam też cztery duże (czyt. sweterkowe) projekty, z czego jeden na pewno zostanie spruty.
Sfilcowałam białe skarpety, więc zasadniczo moje dokonania ubiegłego roku można jeszcze uszczuplić. Chciałam dużo, a wyszło jak zwykle.
Nie będę tym bardziej konfrontować z rzeczywistością listy moich planów na 2012  bo musiałabym się publicznie spalić ze wstydu. Żeby być aż tak niekonsekwentną! Hańba!
Na usprawiedliwienie mogę podać jedynie zaangażowanie w papierologię i prowadzenie drugiego bloga z całym zamieszaniem wokół tego co się na nim pojawia.

Jakkolwiek by nie było, miło mi, że ktoś tu jeszcze zagląda. I tym, a także całej reszcie najlepszego w nadchodzącym roku.
Bardzo mocno wierzę, że mimo 13 w dacie Nowy Rok będzie szczęśliwy. Bo jeszcze chyba nie wspominałam, że wiele dobrego w moim życiu wydarzyło się właśnie pod szyldem trzynastki.
Nie przedłużając - Do Siego Roku

wtorek, 27 listopada 2012

Patent na paten i zastosowanie w praktyce

Się nauczyłam ścieku patentowego.
Ambitnam przecie.
Ładnie nawet wychodziło. Takie elastyczne toto miłe, ciekawe w robocie. Niemonotonne bym rzekła.
Wszystko pięknie ładnie.
Ale zrobić warkocza na patencie to już nie takie chop siup. A efekt wizualny. No cóż, jak na moje wymagania pozostawiał wiele do życzenia ;)

Nerwa więc dostałam po pierwszej próbie i uznałam że mojego Rosamunda popełnię w wersji podstawowej czyli jednostronnej.
Ale... siedząc i medytując nad moją próbką patentu nagle doznałam olśnienia!
Chyba więc głupiam nie jest. Że mi dojscie do właściwych wniosków zajęło trochę czasu i energii to nic. Wszak patent opanowałam.
Ale teraz już wiem, że dla uzyskania efektu identycznego z warkoczem na patencie wystarczy zwyczajnie zrobić warkocz na ściągaczu 1*1. Uzyskujemy efekt dwustronności warkocza, a nie klniemy, zużywamy mniej włóczki i ogólnie jesteśmy szczęśliwi bo praca szybciej idzie.



Tak oto dosiadłam jak szalona, bo na Rosamunda zachorowałam nieuleczalnie.
I dłubię. Wydłubałam już gdzieś tak na wysokość talii. I nie wiem czy w tym szale se źle coś nie policzyłam i czy aby nie przyjdzie mi pruć.
Ale to nic. Nie zniechęcę się. Choćbym miała dopiero na wiosnę skończyć.

Istnieje też poważne zagrożenie, że mi włóczki braknie co się może odbić recesją w portfelu, ale postaram się być twarda na tych zakupach i nie popadać w nadmierny włóczkoszał.

Radosnego wieczoru :)

wtorek, 13 listopada 2012

Co ja bym tu sobie...

Nosi mnie.
A jak mnie nosi to mam tak, że bardzo bym chciała, najchętniej wszystko na raz, wyśmienicie  wiem co, ale nie do końca wiem jak się za to zabrać.

A tu codzienność kroi się następująco.
Obecnie trwa drugi tydzień mojego urlopu - w najbliższy poniedziałek powracam do zawodowej rzeczywistości i aż trzęsie mnie na myśl ile tam roboty na mnie czeka.
Na działce nic nie dłubię, bo pogoda nie rozpieszcza, a o zdrowie też trzeba dbać.
Siedzę zatem w oknie i jak babcia emerytka (nikomu nie ubliżając) przeszywającym wzrokiem gapię się w dal obserwując uwijających się robotników.
A przecież w trakcie tej bezproduktywnej obserwacji można by sobie drutkami machać (wszak tyle rzeczy do skończenia, a jeszcze więcej do rozpoczęcia), księgę gości weselnych oprawiać (bo nie wspominałam że ÓW - klik w czasie dwudniowego wesela zostało przez gości tak namiętnie wymacane, że nawet gdzieś na okładce znajdują się ślady szminki; toteż wzięłam na klatę sprawę wymiany okładki co nie jest łatwym zadaniem, bo jedna cioteczka postanowiła swój wpis popełnić na stronicy która stanowi integralną część właśnie owej okładki), wykorzystać w sposób bliżej nieokreślony zakupioną dwa miesiące temu farbę tablicową, wyprodukować w końcu tom stanowiący próbnik włóczkowy ( ten chodzi mi po głowie od kiedy zakupiłam pierwszą włóczkę, wolę sobie nie przypominać kiedy to było)...
Tak bym sobie mogła jeszcze popunktować ale wolę się nie dobijać.
Jedyne co może mnie usprawiedliwić to nawrót lekko bolącego nadgarstka. Ale przecież tylko lekko.Nie bardzo. Więc z tym da się żyć / dziergać.


Wnioski nasuwają się same i są druzgocące!
Najzwyczajniej w świecie marnotrawię cenny czas.
I wcale się nad sobą nie użalam. O nie. Powyższe moje wypociny traktuję jako publiczne samobiczowanie, które mam nadzieję zmusi mnie w końcu do działania.

A działać jest po co, bo mi dziś na R... w oko wpadło cacko jedno. W zasadzie to nie tylko jedno, ale śmiem twierdzić, że akuratnie na to posiadam w swoich zasobach właściwą włóczkę w kolorze obłędnego ciemnego turkusu. Albo szmaragdu, sama nie wiem (czasami czuję się jak facet nie odróżniający czerwieni od maliny).
W tym mijescu nastąpi prazentacja.
Tadadammm


Wzór to Rpsamund`s Cardigan by Andrea Pomerantz - do nabycia ot TU - klik
Ja oczywista, planuje owe popełnić z obrazka. Wszak po cóż mi nabywać wzór skoro mój inglisz miewa się conajmniej źle.
Muszę tylko rozkminić  ten śliczny warkocz, opanować ścieg patentowy i mogę działać.
Może na święta skończę i będę miała w czym na Wigilii wystąpić.


Skacząc z tematu na temat chcę bardzo podziękować za miłe słowa pod adresem rękawiczek z klapką.
Rękawiczki jednak nie doczekają się kompletu w postaci czapki. Wszak włóczka jak na moje delikatne cielsko zdaje się być zbyt "dożarta". Ale nic tu straconego. Posiadam bowiem w swoich zasobach okrycie głowy w prawie identycznym odcieniu, więc mogę traktować sprawę za skompletowaną.

To chyba by było na tyle.
Wracam zatem przed okno z nadzieją patrząc w przyszłość dziewiarską.

niedziela, 4 listopada 2012

Rękawiczki z klapką

Urlop służy dzierganiu.
To każdy dziergający wie.
A jak łapy marzną, to druty się same pchają w ręce.


 Miały być pięciopalcztki. Ale po zrobieniu kciuka uznałam, że włóczka jest za gruba i popełniłam klapkę.


Całość bardzo prosta, wykończona jedynie ściągaczem.
I tak sobie myślę, że do kompletu wypadałoby czapkę.

Wzór: radosna improwizacja
Druty: 3,5mm
Włóczka:  Trachtenwolle Schachenmayr, wełenki 63% -liczę więc, że będą grzać. Zużyłam ok. 50g.


Tymczasem sweterki zaczęte dawno temu dalej jeżą i kwiczą bo nie mam pomysłu na wykończenie :/


sobota, 20 października 2012

Chaber w wersji natural color

Dawno, dawno temu, a z jakieś 3 a może i 4 miesiące temu, dostałam do testowania wzór Chabra od Mao.
Nie dość, że moje podboje testowe trwały w nieskończoność, to jeszcze chyba zrobiłam rozmiar mniejszy niż zamierzałam. No i odrobinkę przerobiłam rękawy, bom się rozpędziła w tm robieniu na okrągło i nim się zorientowałam to były już tak długie, że żal mi było pruć.
Nie zmienia to faktu, że wzór rozpisany jest tradycyjnie czyli perfekcyjnie i już go można nabyć we właściwym miejscu KLIK.
Oczywiście zachęcam, bo jest strasznie kobiecy i na czasie :)
A teraz wizualnie i oczywiście bez głowy ;)



O na zdjęciu powyżej widać w tle czym się dziś na działce zajmowaliśmy :)  (szczegóły pojawią się chyba jeszcze dziś w moim drugim miejscu sieciowym)


Może być też z paseczkiem




 I moja ulubiona odsłona. Śliczny, delikatny wzorek na ramieniu, wydłubany moją ulubioną metodą :)





Danych technicznych nie podam wszak to drugie życie tej włóczki i nie mam zielonego pojęcie co to było (na pewno akryl z odrobinką moheru), a tym bardziej ile.
Ale i tak bywa.

Tymczasem, bardzom zadowolona, że coś w końcu wydziergałam do końca.

A że jutro niedziela, to i drugi projekt leżący od pół roku ma szanse na zakończenie.
Ciepłego popołudnia. 



wtorek, 9 października 2012

WHY!!!!

Jak tu nie pogłębiać swoich dzianych uzależnień
 amiqs otworzyli stacjonarnie w Krakowie !!
I to gdzie? Cztery przystanki tramwajkiem ode mnie.
Nawet jak by była katastrofa komunikacyjna, to na buta dotrę w 30 minut. Spacerkiem. A pędem to i w 20!
O zgrozo.
I to w momencie kiedy nie mogę, choć bym nie wiem jak chciała, nie mogę kupować więcej włóczek. Zwłaszcza takich exkluziv !!!
Nie będę o tym myśleć. A tym bardziej jeździć Bronowicką !

Wybaczcie musiałam podzielić się bólem egzystencjalnym.

sobota, 29 września 2012

Czasami...

... jeszcze udaje mi się wziąć do ręki druty.
Czasami.
Choć czasu mało. Ostatnio moje... nasze życie krąży intensywnie dookoła innej dziedziny codzinności.
Pozostaje mi czekać na ostre mrozy i być może wtedy nadgonię moje dziane zaległości.
Tymczasem, częściej będzie można mnie spotkać TU
Mam nadzieję, że będziecie mnie nawiedzać pomimo braku nowości drucianych ;P . Ja w każdym razie patrzę na Was okiem wirtualnym.

Niech druty będą z Wami, dziergaczki.

P.S. Mam rozgrzebane 4 projekty, więc kto wie... może za miesiąc się i tu odezwę :)

czwartek, 2 sierpnia 2012

Księga Gości i coś...

Pamiętacie moje zaproszeniowe wypociny ?
Miałam popełnić do kompletu Księgę Gości Weselnych.
Trochę to trwało, ale zdążyłam. Wesele DOPIERO za trzy tygodnie :D
Gotowa prezentuje się tak



Jest gabarytów naturalnych formatu prawie A4 (nie jak moja testowa wersja fuksjowa)


W środku wkładka z podziękowaniem dla Gości i zaproszeniem to pisania w tonacji i z detalem przeniesionym z zaproszeń. W końcu to komplet!


I boczek, na którym po krzywiznach ;) można się domyślić, że ów jest wynikiem pracy rąk niedoświadczonej papierocholiczki

Młodzi nie wiedzą jeszcze co ich czeka, więc mam nadzieję, że chociaż będą udawać zadowolonych ;)

A na koniec, owoce moich balkonowo-ogrodniczych podobjów

Chyba będzie leczo :)
Miłego popołudnia.

środa, 1 sierpnia 2012

Pastelowe Candy rozlosowane

Dziękuję wszystkim serdecznie za urodzinowe życzliwości.
Tylu komentarzy to jeszcze tu nie widziałam :P
Nie przedłużając...
Losy zostały wydrukowane i pociachane


Wszystkie trafiły do maszyny losującej


Zasłoniono patrzały, żeby nie podglądały


Mieszamy, mieszamy, mieszamy


I oto mamy jednego zwijaka


Chwila napięcia


pamparapaaaammmmm


i miętowe smakołyki teleportują się do...


Trikada

Bardzo mocno gratuluję
Pędzę Cię powiadomić i czekam na qntakt w sprawie nadania przesyłki

Wszystkim bardzo dzięki za udział w Pastelowej zabawie


cohenna Twój komentarz uleciał z listy i powędrował do skrzynki spam Nie wiem dlaczego. Niemniej mogę Cię jedynie zapewnić, że Twój ostatni został razem z innymi wrzucony do maszyny losującej.

P.S. już jest na swoim miejscu Owocnego popołudnia i do następnego.

środa, 18 lipca 2012

Pastelowe Candy

Podobno miętowy to kolor sezonu`12
Podobno też mięta orzeźwia ;)
Podobno stuknęły mi również dwa latka blogowania -->> kiedy ?!?
Zatem na to upalne lato, dla orzeźwienia i lansu modowego do przysposobienia cukierasy w postaci czterech moteczków bawełny Naomi w kolorze miętowym łącznie 400g



Zasady Candy jak zawsze i wszędzie:
- zostaw komentarz pod tym postem wyrażając chęć wzięcia udziału w losowaniu
- wrzuć info na swoim blogu jeśli go posiadasz (jak mi się zechcę to będę sprawdzać ;P)
- jeżeli nie prowadzisz bloga zostaw w komentarzu e-mail

Komentarze można zostawiać do 31 lipca br
Losowanie 1 sierpnia
Dobrego wieczoru

poniedziałek, 9 lipca 2012

Mój Ci on

Zapragnęłam.
Dzięki uprzejmości pewnej duszy, która oddała w moje ręce testowanie Ogoniastego wydziergałam.
Mój. Mój własny prywatny. Nie oddam :)


Testowanie było niezmiernie przyjemne.
No może pomijając te setki tysięcy przyrastających na potęgę oczek.
Instrukcja obsługi przygotowana przez Mao jak dla mnie czytelna i przejrzysta.
Jak się nosi ? nie wiem. Bo co można stwierdzić po 5 minutowej sesji na balkonie w 30 stopniowym upale.
Wiem jednak, czuję, że będę wielbiła mojego czerwonego Ogona.



Do tego niebiańskie efekty blokowania.
Przeraziły mnie te pokraczne oczka, które wyskakiwały spod drutów. Miałam nawet kryzys i chciałam pruć sądząc, że to moja wina.
Ale nie... po blokowaniu, w zasadzie już w trakcie oczka nabrały właściwego im kształtu, wyrywając mnie z rozpaczy.
Odkryłam przy tym cudowne właściwości karimaty kupionej lata temu w hiper_super_czy_innym_markecie. Że ów kari leżała i zbierała kurz gdzieś na strychu, postanowiłam ofiarować jej drugie życie. I tak z jednej dłuuugiej nożyczki wyciachały dwa kwadraty i miałam na czym suszyć :)
Choć kilku centymetrów zabrakło ;)


Technicznie
Wzór: Ogoniasty wg Mao
Włóczka: Drops Lace kolor 3620 czerwony poszło jakieś 150 g
Druty: KP 3,5 mm

Słów kilka w temacie Lace Dropsa.
Zalety:
- miękka i miła w dotyku,
- niesamowicie wydajna,
- bardzo dobrze się blokuje.
Wady (bo i takie są niestety):
- strasznie śliska - robienie na metalowych drutach to ostra jazda bez trzymanki
- puszcza farbę, a moczyłam w czystej wodzie bez detergentów,
- cienka, bardzo cienka


A teraz mogę zabrać się za kończenie trzech czekających na swój moment robótek.

Chłodnego wieczora :)

niedziela, 8 lipca 2012

W telegamowym skrócie.

Skończyłam testowanie Ogona.
Ów się suszy.
Zachwyconam wstępnymi efektami blokowania.
With love
Zdjęcia na ludziu może jutro, acz nie obiecuję.
Na osłodę zezwłok.


Bez burzowej nocy :)

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Odrobina luksusu

Takiego cacka w moim domu jeszcze nie było :)


I gdyby nie test Ogoniastego pewnie mój pierwszy Lace wylądowałby w szczelnym, próżniowym pojemniczku, zabezpieczony przez niechcianymi lokatorami i służyłby do patrzenia, miziania i ochania.
Co więcej mój pierwszy Lace mógłby nigdy moim się nie stać
Szczęśliwam

P.S. Po żmudnych poszukiwaniach dotarł do mnie nowy dziurkacz (-->>żmudnych bo nie pisałam, że zamówiony przeze mnie pierwszy dziurkacz nie dotarł z powodu braków magazynowych u sprzedającego, a później się okazało że nikt na Alle... nie posiada takiego wzoru. Poratował mnie pewien e-sklepik z okolic Krakowa kiedy to ściągnęłam ze stanu ostatnią sztukę) i mogłam zakończyć z powodzeniem moją misję "zaproszeniową". Państwo Młodzi zadowoleni, mój honor uratowany, a ja mogę się skupić na dzierganiu.

Idę testować :)

poniedziałek, 28 maja 2012

Rozpaczy !!!!

Obiecałam na piątek zaproszenia ślubne.
To i robię jak opętana.
Robię, dziurkuję, kleję, dziurkuję i jeszcze troszkę dziurkuję.
Podziurkowałam.
Czy komuś używającemu dziurkaczy ozdobnych się przydarzyło, żeby taki dziurkacz w części tnącej (-->>patrz metalowej -->> patrz jak zakładałam najbardziej wytrzymałej) owy dziurkacz pękną.
Trachną.
Zaniemógł.
Odmówił współpracy w tak drastyczny sposób.

Zamówiłam nowy na Alle... no cóż zrobię. Ale żeby tak po prostu, zwyczajnie, jak gdyby nigdy nic zafundować rozszczelnienie w momencie kiedy jest to niewskazane. Wręcz zabronione!
Faux pas. Oj wielkie faux pas.

Mąż jako zapalony od urodzenia majsterkowicz, w ramach akcji ratunkowej, rozebrał zdrajcę na części pierwsze, pooglądał zezwłoki, po czym zafundował częściom pierwszym dłuuugą podróż z "one way ticket" na wyspę Barycz.

Czekam.
Praca stoi.
Niemoc.
Dobranoc.

niedziela, 27 maja 2012

Zascrapowana?

Wdrażam się.
Bom sobie wzięła do serca zrobienie księgi pamiątkowej.
Faza Test.
Podejście pierwsze.


Zafundowałam sobie wieczorowe korepetycje z book binding`u i się zjawiłam do reszty.
Moja przedmiotowa testowa ciut pokraczna i nierówna jest, ale na czymś trzeba się uczyć.

Że mało zaawansowana jestem w papierowych maniach, to i materiały na testy średniej jakości.
I tak za okleinę robił zwykły papier opakunkowy. Co zresztą pięknie widać na krawędziach, gdzie ów papier po kilku otwarciach książeczki się przeciera do białości.

A żeby w razie "W" dużego rozczarowania nie było to moja wariacja jest wersji mini.

Teraz zostaje dopracować okleinę i mogę szaleć :D
A trzy rozpoczęte robótki w fazie wykończeniowej sobie leża i kwiczą :?
No i zapomniałam, że w tym tygodniu czeka mnie ok. 20-godzinna trasa samochodowa, to i wskazane jest zabrać coś na druty w drogę. Coś prostego, niewymagającego ciągłego mierzenia. Może moja choroba drutolokomocyjna się nie ujawni.

Miłego popołudnia i deszczowej nocki (taktak, chcę w nocy deszczu bo moje roślinki dogorywają a rachunek za wodę rośnie).

piątek, 18 maja 2012

Chwilowe przebranżowienie

Czas temu jakiś, szwagier mój postanowił się ustatkować.
A ja dostałam zlecenie.
Miało być prosto, skromnie, bezkokardkowo. Miała być fuksja + krem (tak, na żywca to jest fuksja, nie buraczek).
Padło pięć propozycji z mojej strony i decyzja Państwa Młodych.
Tak spędzałam ostatnio wolny, nieogródkowy czas.




Na półce czeka aktualnie 50 zaproszeń, drugie tyle przede mną :)

Mam też ambitne plany, aby Młodym sklecić Księgę Gości. Choć nie przywiązuję się do tej myśli. Przecie ja dziergaczka nie scraperka ;)

P.S. 1 czy toś mi może podrzucić myśl, co jest nie tak, że blogger (od kiedy ma nowa szate) nie czyta odstępów miedzy wierszami? Nie działa ani enterowanie ani spacjowanie. Może są gdzieś jakieś ustawienia???? Szlag mnie trafia jak mi tekst ciurkiem w linijce leci...
P.S. 2 -->> P.S. 1 nieaktualne, dzięki wielkie za radę :)

sobota, 28 kwietnia 2012

Coś jakgdyby...

... jestem, a jednak mnie nie ma... siedzę sobie godzinami na działce i oddaje się urokom wiosennej walki z chwastami, stawiania ogrodzenia, palenia patyczków i łamania łopat... ... dziergam, ale z marnymi efektami... koronkowy mnie przerósł, bom popełniła duży błąd nabierając oczka a podczas przymiarek naiwnie wierzyłam, że jakoś to będzie... nie jest... chyba będę musiała się Was poradzić co z tym fantem zrobić... ... produkuję, ale nie mam zdjęć... a jak będę miała to pokażę :)... A na zupełnie poważnie szukając inspiracji letnich trafiam do Kim H. i wpadam po uszy w INDIGO