Trochę to trwało.
Przypuszczam, że jakiś rok.
Nie wiem dokładnie.
I może to lepiej, bo pocóż dołować się brakiem czasu dla drutów.
Mój związek z tą włóczką, a raczej tym projektem był długi i mroczny. Zwłaszcza na etapie wykończenia.
Z pół roku jak nic sięgałam do szydełko, a po chwili rzucałam je w kąt. Kolejne metry włóczki szły w kosz bo były tak mocno sfatygowane moją szydełkową niudolnością.
Chciałam ambitnie ramiona z plecami i dołem wykończyć czymś bardziej ambitnym - lekko koronkowym.
Skończyło się na oczkach rakowych. Chyba oczkach rakowych, bo nie wiem jak się je robi ale efekt jest podobny.
Tak oto, trochę na siłę, bo nie do końca tak jak chciałam, moja fuksja już jest ze mną i nadaje się do noszenia.
Prawie w sam raz na zbliżającą się wiosnę :)
Bluzia robiona od góry reglanem.Choć nieco innym z przodu.
W zasadzie to nie wiem jak, ale jakoś tak wyszło i mi się spodobało.
Dekolt i ramiona wykończone metodą i-cord bind off.
Niestety na ramionach się wywija więc pewnie pójdzie po przeróbki.
Biust kształtowany według przepisu z Pawich Oczek Justyny.
A w dolnej części na zasadzie kontynuacji wątku ukształtowałam bioderka.
Dół ostatecznie został wykończony podwójną plisą podszytą łańcuszkiem z chyba oczkami rakowymi.
Szczegółowo
Projekt: robiony z głowy, choć gdzieś w sieci kiedyś coś podobnego widziałam.
Włóczka: Alize Diva, kolor 297 wg producenta amarant (no proszę człowiek się uczy kolorów całe życie), poszło 2,5 motka (250g)
Druty: KP 3,0mm
Szydełko: 0 i 3,0