Translate

sobota, 26 listopada 2011

Eksperyment techniczny

Dawno, dawno temu w cudownym dziewiarskim miejscy na R... napatoczyła mi się pod ręce pewna technika o nazwie Contiguous (by SusieM). Że angielskie skróty dziewiarskie nie są moją pasją, metodę pozostawiłam innym a sama zajęłam się starymi dobrymi technikami.
Ale SussieM siedziała w mojej głowie i wierciła wielką dziurę, aż dziura zrobiła się na wylot i mi mózg przewietrzyła. Tak chwyciłam za włóczkę i trochę po omacku (z pewnością naruszając oryginalny opis) zaczęłam dłubać.

Na razie wygląda to tak:




Z góry zaznaczę, że bufki NIE są efektem ubocznym metody. Zrobiłam je specjalnie.

Nie chcę zapeszać puki sweterka skończonego na siebie nie włożę i nie będę w 100% pewna że trafiłam, ale wygląda to obiecująco.
I mam też w głowie kolejny projekt z jej użyciem.

wtorek, 22 listopada 2011

Prawie zadowolony

Taki jest stan mojego męża w reakcji na czapkę jaką mu popełniłam.


Kolor i fason w sam raz.
Gorzej ze wskaźnikiem miękkości. Wszak mąż twierdzi, że czapka go "gryzie". A ja że to absurd, bo przecież to ja w tym związku mam skórę wrażliwą, a Baśka (ta sama z której powstała moja z poprzedniego postu) mnie nie razi. Tak oto mąż został przeze mnie posądzony o niezadowolenie z wyrobu rąk własnych ukochanej małżonki i mąż więcej czapki nie dostanie! Foch!
(No chyba że wyrazi dalece posuniętą skuchę.)




Wzór: mieszanina czapek podpatrzonych w sieci z odrobiną kombinatorstwa.
Włóczka: zeszło niespełna 100g Baśki, szarej ale ciemniejszej niż poprzednio.
Druty: KP 3,5mm

sobota, 19 listopada 2011

Resztek wykorzystanie

Jako że w sieci to tu to tam czapki się przewijają piękne i piękniejsze, a moja szara radosna twórczość pozostawiła po sobie niedobitka w postaci ok. 100-150g szarej Baśki, postanowiłam urozmaicić moją szafę w dziale nakrycia głowy. Wyszło o tak:





Ni to czapka ni smerfetka, ale w wiszącym na tyłach "worze" mieści się cały kucyk więc nic mi się nie mytla po szyi i nie gryzie. W głowę jest mi ciepło, ale nie za gorąco jak to ma miejsce przy temperaturze lekko powyżej 0 i w obecnym nakryciu głowy. Jednym słowem jest nam razem dobrze.
A na bardziej mroźne dni jeszcze coś sobie wydłubię.


Co istotne ściągacz w miejscach strategicznych (czoło, skronie, uszy) jest zrobiony podwójną listwą, więc ból głowy mi nie straszy.
Z rozkoszą popełniłabym do kompletu rękawiczki, ale Baśki ostatnio nigdzie nie ma. Czyżby ją producent zwinął?

wtorek, 15 listopada 2011

Pierwsze przejawy zimy...

... i ostatnie słoneczne dni tej jesieni. Echhhh...
Babia Góra w Dzień Niepodległości






A że było tak zimno to musicie mi na słowo uwierzyć


PS: w kwestii drutowej-dziergam
Dzięki za pochwały radosnej twórczości :)

niedziela, 6 listopada 2011

Radosna twórczość w kolorze grey

Październik przemknął pod znakiem długotrwałego bólu nadgarstka, który minął sam od siebie kiedy zagroziłam wizytą u specjalisty.
Później należało powoli i nienachalnie powrócić do formy drucianej. Trochę to trwało, nim z drutów spadło coś zakończonego na 100%.
Tak oto po miesięcznej batalii, jest. Szare coś, co początkowo miało być długim, luźnym swetrem. Wyszło koszmarnie więc sprułam. Drugie podejście wróżyło klasyczną, prostą kamizelkę. I wszystko było by klasycznie i prosto gdyby nie omyłka przy nabieraniu oczek i kolejna przy liczeniu oczek nabranych. Się okazało, że zaplanowany ściągacz 3op*2ol zakończył się stanem 6op. Upss. Tak powstała wizja urozmaicenia prostej kamizelki delikatnym warkoczem. Ale nie! Jeden warkocz to dla mnie za mało. Tak sobie z każdy kolejnym okrążeniem radośnie tworzyłam. Aż wyszło Toto.




I dobrze. Jest inna, nietuzinkowa, trochę krzywa, oryginalna?
Jest mi z nią dobrze.
Robótkowo poszalałam bo nawet notatek z Tego nie mam, wiem jedynie, że zużyłam jakieś 300 g szarej Baśki na drutach 3,5mm.
Mogę zaryzykować stwierdzenie, że kontuzja wpływa korzystnie na twórczość.

Do kolejnego (wróżę, że szybko).