Dawno, dawno temu w ramach szaleńczych podróży w sieci nawinęłam się na pewien model z Merino. Oczarowana zakupiłam na allegro bliżej nieokreśloną włóczkę i zaczęłam dłubać z obrazka. A było to jakieś pół roku temu. Sesję na ludziu udało się zrobić dopiero teraz. W zasadzie jak dobrze pamiętam to był mój pierwszy sweterek, który zrobiłam dla siebie i w którym odważyłam się wyjść z domu :)
włóczka jest dość dziwna bo w zależności od naświetlenia/nasłonecznienia przybiera odcień od zieleni moro do zieleni świeżo-trawnikowej. Dziś wiem, że wniosłabym poprawki w szerokości listwy i ilości guzików. Ale i tak jestem zadowowlona. Tyle ze starości.
Wczoraj z kolei skończyłam mojego szaraka. Miałam trochę przeprawy z wykończeniami, bo wiecznie druty okazywały się za małe i zwyczajnie mnie w rękawach i na tyłku gniotło. Ale poprawione jest i wygląda tak:
W założeniu golf miał wyjść luźniejszy, ale jak już taki się zrobił to nawet mi się spodobało i został.
Sweterek jest generalnie banalny, robiony prawymi na okrągło od góry. Rękawy wrabiane na drutach skarpetowych.
Włóczka Mimoza, zeszło niecałe 3 motki (ok. 300 g)
Druty KP żyłka 4,0 mm, skarpetowe 5,5 mm
W tym miejscu znowu pochwalę KP, są obłędne i gdyby nie one to pewnie dłubałabym tego szaraka jakiś miesiąc dłużej i bym się popłakała, a tu proszę oczka stosunkowo równe, robótka płynie jak po maszynie, po prostu bajka.
Nie wiem który sweter skomentować :D Oba są świetne! Szary jest fajny w swej prostocie, a zielony w niebanalnym projekcie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Oba sweterki są super.Pozdrawiam Anka
OdpowiedzUsuńAleż piękne i zdjęcia i ciuszki :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń