Rozwijam się.
Chodziło za mną tyle czasu, że sama już nie wiem ile.
Zawsze chciałam nauczyć się szyć.
Nigdy nie było właściwego momentu, żeby maszynę kupić.
Ale jak zobaczyłam to cacko w gazetce Lidl`a
powiedziałam sobie - teraz albo nigdy.
Tak oto Szanowny Małżonek dostał w poniedziałkowy poranek misję specjalną.
Miał mi ową z rana upolować.
Jak się zapewne domyślacie, skoro tu skrobie, Małżonek się spisał.
Moja cudna czerwona w dodatku jest metalikiem.
Stoi dumna na komodzie i czeka na dzień kiedy szczęśliwa właścicielka, znajdzie czas żeby ją odpalić, a tu jest pewien problem.
Mam za to ambitne plany.
Wymyśliłam sobie rolety rzymskie do moich nowych włości.
So_happy
sobota, 14 grudnia 2013
niedziela, 24 listopada 2013
Inny wymiar rękodzieła
Odkrywam w sobie nowe horyzonty.
Na druty w dalszym ciągu brak czasu.
Teraz pochłania mnie bez reszty inna forma manulana.
Układam płytki podłogowe.
Ha!
I to rękodziąło, czyż nie.
A ile owe rękodzieło ma wspólnego z dzierganiem, to bym w życiu nie przypuszczała:
1. jest niebywałym pożeraczem czasu
2. powoduje bóle nadgarstków i palców
3. daje cholerną satysfakcję w dobrze popełnionej pracy i równie cholerne wnerwienie jak się nierówność wkradają
4. i jedno i drugie wcześniej czy później będzie podziwiane :)
Nie ma to jak wmawianie sobie, że się człowiek z pasją nie rozstaje.
Dziękuję, tym którzy tu raz na czas wpadają mimo statusu off-line :*
Na druty w dalszym ciągu brak czasu.
Teraz pochłania mnie bez reszty inna forma manulana.
Układam płytki podłogowe.
Ha!
I to rękodziąło, czyż nie.
A ile owe rękodzieło ma wspólnego z dzierganiem, to bym w życiu nie przypuszczała:
1. jest niebywałym pożeraczem czasu
2. powoduje bóle nadgarstków i palców
3. daje cholerną satysfakcję w dobrze popełnionej pracy i równie cholerne wnerwienie jak się nierówność wkradają
4. i jedno i drugie wcześniej czy później będzie podziwiane :)
Nie ma to jak wmawianie sobie, że się człowiek z pasją nie rozstaje.
Dziękuję, tym którzy tu raz na czas wpadają mimo statusu off-line :*
środa, 30 października 2013
pitu_pitu
Stagnacja dziewiarska.
Mam pewne obawy, że niebawem zapomnę jak się druty poprawnie trzyma. O samym dzierganiu nie wspominjąc.
Nie ma czasu. Tak mało czasu jak mam teraz to nie miałam jeszcze nigdy. Wszystko leży i się kurzy. Liczę, że jek szaleństwo budowlano - wykończeniowe się skońćzy i mnie nie wykończy, to jeszcze coś tu pokarzę.
Puki co stagnacja.
Ale podglądam :)
Mam pewne obawy, że niebawem zapomnę jak się druty poprawnie trzyma. O samym dzierganiu nie wspominjąc.
Nie ma czasu. Tak mało czasu jak mam teraz to nie miałam jeszcze nigdy. Wszystko leży i się kurzy. Liczę, że jek szaleństwo budowlano - wykończeniowe się skońćzy i mnie nie wykończy, to jeszcze coś tu pokarzę.
Puki co stagnacja.
Ale podglądam :)
niedziela, 30 czerwca 2013
Radości !!!!
Nie, nie znalazłam żadnego sklepu z dostępną włóczką z postu poniżej.
Jest lepiej.
Co zrobić aby zaległa robótka, z przeznaczeniem na prucie powstała z popiołu?
1.Weź własną mamuśkę będącą aktualnie w szaleńczej irytacji na pracę, zepsutą lodówkę, paskudną pogodę, cokolwiek.
2.Wpuść mamuśkę w takim stanie do pokoju, w którym panuje lekko mówiąc nieład.
3.Zwiń nogi za pas i zaszyj się na pół dnia na budowie.
Po powrocie w pokoju zastaniesz:
1.Zmęczoną ale wyżytą i szczęśliwą mamuśkę
2.Posprzątany pokój.
3.Dwa kłębuszki włóczki, której brakuje do skończenia sweterka !!!!
Nie wiem jak, kiedy i dlaczego.
Nie chcę wiedzieć.
Grunt że mam włóczkę i są jakieś tam szanse aby sweterek jednak nie stał się na powrót kłębuszkiem bezużytecznej włóczki.
Musze co prawda spruć rękaw bo okazał się być niepopranie wrobionym w resztę całości.
Ale to nieistotne.
Poświęcę się .
Jest lepiej.
Co zrobić aby zaległa robótka, z przeznaczeniem na prucie powstała z popiołu?
1.Weź własną mamuśkę będącą aktualnie w szaleńczej irytacji na pracę, zepsutą lodówkę, paskudną pogodę, cokolwiek.
2.Wpuść mamuśkę w takim stanie do pokoju, w którym panuje lekko mówiąc nieład.
3.Zwiń nogi za pas i zaszyj się na pół dnia na budowie.
Po powrocie w pokoju zastaniesz:
1.Zmęczoną ale wyżytą i szczęśliwą mamuśkę
2.Posprzątany pokój.
3.Dwa kłębuszki włóczki, której brakuje do skończenia sweterka !!!!
Nie wiem jak, kiedy i dlaczego.
Nie chcę wiedzieć.
Grunt że mam włóczkę i są jakieś tam szanse aby sweterek jednak nie stał się na powrót kłębuszkiem bezużytecznej włóczki.
Musze co prawda spruć rękaw bo okazał się być niepopranie wrobionym w resztę całości.
Ale to nieistotne.
Poświęcę się .
niedziela, 23 czerwca 2013
Przepraszam, ale dziewiarski shit
Wiem, wiem.
Ostatnio więcej narzekam niż dziergam.
Choć nie, więcej narzekam niż mogę dziergać.
Bo pominąwszy tematykę mojego drugiego miejsca w sieci i całego szaleństwa, który w okół niego się odbywa, to ja naprawde mam chęci drutować.
Więcej, ja drutuję.
Do tego stopnia drutuję, że czerwone z poprzedniego wpisu osiągnęło jakiś czas temu rozmiary robótki niemalże finish`ującej.
Niemalże.
Bo ostatnio normą moich robótek jest fakt że im bliżej końca to mi się kończy włóczka.
Bo i wpadam do sieci, szukam i co? I nie znajduję.
Normalnie wielki shit
Brak innych słów.
Tak oto mam dwa rozgrzebane sweterki, którym brakuje dosłownie rękawa i minimum perspektyw na upolowanie włóczki.
Się mi odechciewa.
Ostatnio więcej narzekam niż dziergam.
Choć nie, więcej narzekam niż mogę dziergać.
Bo pominąwszy tematykę mojego drugiego miejsca w sieci i całego szaleństwa, który w okół niego się odbywa, to ja naprawde mam chęci drutować.
Więcej, ja drutuję.
Do tego stopnia drutuję, że czerwone z poprzedniego wpisu osiągnęło jakiś czas temu rozmiary robótki niemalże finish`ującej.
Niemalże.
Bo ostatnio normą moich robótek jest fakt że im bliżej końca to mi się kończy włóczka.
Bo i wpadam do sieci, szukam i co? I nie znajduję.
Normalnie wielki shit
Brak innych słów.
Tak oto mam dwa rozgrzebane sweterki, którym brakuje dosłownie rękawa i minimum perspektyw na upolowanie włóczki.
Się mi odechciewa.
wtorek, 7 maja 2013
Krótki wywód nt. wpływu pogody na przyrosty dzienne dziergaczki :)
Phi, też mi filozofia.
Zasada z zasady jest prosta. Żeby nie rzec zasadna.
Jak pada to się dzieci nudzą.
A jak się nudzą to łapią w ręce co popadnie.
Tak oto mój dzierwiarski honor dzięki pogodzie można uznać za ocalony.
Długi majowy weekend wcale taki długi nie był, bom czwartek w pracy za biurkiem spędziła.
Niemniej te kilka minionych dni dzięki obfitości kropel deszczu zasadniczo spowodowało intensywne prace machacze
Nie muszę chyba wskazywać, że w tej intensywności tak się rozpędziłam, że po przerobieniu bagatelka 60 rządków machanych na okrągło musiałam spruć.
Ot, taka moja uroda.
Niemniej w mojej depresji po ostatnich niepowodzeniach dziewiarskich, o których lada moment słów kilka, jak sobie sprułam i się dosiałam to nadrobiłam. Będzie mniej więcej w ten deseń
Będzie sweterek.
Nie wiem kiedy skończę bo wczoraj słońce wypełzło zza chmur to i o teren zielony trzeba było się zatroszczyć.
Puki co dzielnie mam ze 1/3 wysokości tułowia i mimo wszystko liczę, że do zimy mi owe na drutach nie zostanie.
Co do wcześniej wspomnianych niepowodzeń dziewiarskich.
Pierwsze primo: Nie będzie chyba dziwnym jeżeli stwierdzę, że moje liście są efektem prucia kandydata na "koronkowego". Ta włóczka zwyczajnie była za gruba i coś mi tu nie stykało. Po roku leżenia zezwłoka w kartonie, z licznymi próbami okiełznania szydełka, ani łezki nie uroniłam przy pruciu.
Zwyczajnie "koronkowy" musi jeszcze troszkę poczekać na swoją kolej.
Drugie primo: Cóż, nie muszę chyba szczególnie uwidaczniać smutnego faktu braku jakiejkolwiek reakcji na moje S.O.S.
W sumie się nie spodziewałam jakiegoś szału, miałam zwyczajnie nadzieję.
A że podobnież nadzieja matką głupich to i moja R. idzie do prucia. Jeszcze nie miałam na tyle odwagi żeby ją spuścić z drutów, ciągle gdzieś liczę że jakiś moteczek w sieci się znajdzie. Jest to chyba jednak bardziej nadzieja mająca na celu odwleczenie w czasie kolejnej depresji.
Trzecie i ostatnie primo: Węże koralikowe mnie prześladują. Podjęłam w zeszłym roku próby ich popełnienia. Nie muszę chyba pisać jak to się dla mnie skończyło i nie, nie szukajcie tu wpisu w temacie.Chyba wszystko jasne. A teraz po roku, kiedy już niemal zapomniałam o porażce, zwyczajnie ONE TU SĄ. Wszędzie, dookoła, wszyscy robią gdzie nie zajrzę, te się wiją a mnie szlag nagły trafia. Bo nie potrafię i już. Potrafię za to ścianę wymurować. O! ;P
Zasada z zasady jest prosta. Żeby nie rzec zasadna.
Jak pada to się dzieci nudzą.
A jak się nudzą to łapią w ręce co popadnie.
Tak oto mój dzierwiarski honor dzięki pogodzie można uznać za ocalony.
Długi majowy weekend wcale taki długi nie był, bom czwartek w pracy za biurkiem spędziła.
Niemniej te kilka minionych dni dzięki obfitości kropel deszczu zasadniczo spowodowało intensywne prace machacze
Nie muszę chyba wskazywać, że w tej intensywności tak się rozpędziłam, że po przerobieniu bagatelka 60 rządków machanych na okrągło musiałam spruć.
Ot, taka moja uroda.
Niemniej w mojej depresji po ostatnich niepowodzeniach dziewiarskich, o których lada moment słów kilka, jak sobie sprułam i się dosiałam to nadrobiłam. Będzie mniej więcej w ten deseń
Będzie sweterek.
Nie wiem kiedy skończę bo wczoraj słońce wypełzło zza chmur to i o teren zielony trzeba było się zatroszczyć.
Puki co dzielnie mam ze 1/3 wysokości tułowia i mimo wszystko liczę, że do zimy mi owe na drutach nie zostanie.
Co do wcześniej wspomnianych niepowodzeń dziewiarskich.
Pierwsze primo: Nie będzie chyba dziwnym jeżeli stwierdzę, że moje liście są efektem prucia kandydata na "koronkowego". Ta włóczka zwyczajnie była za gruba i coś mi tu nie stykało. Po roku leżenia zezwłoka w kartonie, z licznymi próbami okiełznania szydełka, ani łezki nie uroniłam przy pruciu.
Zwyczajnie "koronkowy" musi jeszcze troszkę poczekać na swoją kolej.
Drugie primo: Cóż, nie muszę chyba szczególnie uwidaczniać smutnego faktu braku jakiejkolwiek reakcji na moje S.O.S.
W sumie się nie spodziewałam jakiegoś szału, miałam zwyczajnie nadzieję.
A że podobnież nadzieja matką głupich to i moja R. idzie do prucia. Jeszcze nie miałam na tyle odwagi żeby ją spuścić z drutów, ciągle gdzieś liczę że jakiś moteczek w sieci się znajdzie. Jest to chyba jednak bardziej nadzieja mająca na celu odwleczenie w czasie kolejnej depresji.
Trzecie i ostatnie primo: Węże koralikowe mnie prześladują. Podjęłam w zeszłym roku próby ich popełnienia. Nie muszę chyba pisać jak to się dla mnie skończyło i nie, nie szukajcie tu wpisu w temacie.Chyba wszystko jasne. A teraz po roku, kiedy już niemal zapomniałam o porażce, zwyczajnie ONE TU SĄ. Wszędzie, dookoła, wszyscy robią gdzie nie zajrzę, te się wiją a mnie szlag nagły trafia. Bo nie potrafię i już. Potrafię za to ścianę wymurować. O! ;P
sobota, 16 marca 2013
S.O.S.
Rosamund`s Cardigan miał powstać na Święta.
Te grudniowe Święta.
Się napaliłam potem straciłam równowagę na zakręcie, a teraz włóczki brakło.
Rozpaczy !!!
S.O.S.
poszukuję włóczki NAKOLEN kolor 10327 (ciemny turkus)
Przekopałam internet. Albom ślepa albo wycofali z produkcji (o zgrozo). Żaby nie było pisałam też do kilku sklepów.
Potrzeba mi 1-2 motki.
Utknęłam na wysokości talii kierunek w dół.
Jeżeli ktoś posiada na zbyciu - odkupię.
Jeżeli ktoś gdzieś widział dostępne - pliiiissss napiszcie.
Nie zniosę stresu jakim jest kolejne prucie.
Te grudniowe Święta.
Się napaliłam potem straciłam równowagę na zakręcie, a teraz włóczki brakło.
Rozpaczy !!!
S.O.S.
poszukuję włóczki NAKOLEN kolor 10327 (ciemny turkus)
Przekopałam internet. Albom ślepa albo wycofali z produkcji (o zgrozo). Żaby nie było pisałam też do kilku sklepów.
Potrzeba mi 1-2 motki.
Utknęłam na wysokości talii kierunek w dół.
Jeżeli ktoś posiada na zbyciu - odkupię.
Jeżeli ktoś gdzieś widział dostępne - pliiiissss napiszcie.
Nie zniosę stresu jakim jest kolejne prucie.
niedziela, 24 lutego 2013
Pożegnanie zimy w kolorze Fuksji
Trochę to trwało.
Przypuszczam, że jakiś rok.
Nie wiem dokładnie.
I może to lepiej, bo pocóż dołować się brakiem czasu dla drutów.
Mój związek z tą włóczką, a raczej tym projektem był długi i mroczny. Zwłaszcza na etapie wykończenia.
Z pół roku jak nic sięgałam do szydełko, a po chwili rzucałam je w kąt. Kolejne metry włóczki szły w kosz bo były tak mocno sfatygowane moją szydełkową niudolnością.
Chciałam ambitnie ramiona z plecami i dołem wykończyć czymś bardziej ambitnym - lekko koronkowym.
Skończyło się na oczkach rakowych. Chyba oczkach rakowych, bo nie wiem jak się je robi ale efekt jest podobny.
Tak oto, trochę na siłę, bo nie do końca tak jak chciałam, moja fuksja już jest ze mną i nadaje się do noszenia.
Prawie w sam raz na zbliżającą się wiosnę :)
Bluzia robiona od góry reglanem.Choć nieco innym z przodu.
W zasadzie to nie wiem jak, ale jakoś tak wyszło i mi się spodobało.
Dekolt i ramiona wykończone metodą i-cord bind off.
Niestety na ramionach się wywija więc pewnie pójdzie po przeróbki.
Biust kształtowany według przepisu z Pawich Oczek Justyny.
A w dolnej części na zasadzie kontynuacji wątku ukształtowałam bioderka.
Dół ostatecznie został wykończony podwójną plisą podszytą łańcuszkiem z chyba oczkami rakowymi.
Szczegółowo
Projekt: robiony z głowy, choć gdzieś w sieci kiedyś coś podobnego widziałam.
Włóczka: Alize Diva, kolor 297 wg producenta amarant (no proszę człowiek się uczy kolorów całe życie), poszło 2,5 motka (250g)
Druty: KP 3,0mm
Szydełko: 0 i 3,0
Przypuszczam, że jakiś rok.
Nie wiem dokładnie.
I może to lepiej, bo pocóż dołować się brakiem czasu dla drutów.
Mój związek z tą włóczką, a raczej tym projektem był długi i mroczny. Zwłaszcza na etapie wykończenia.
Z pół roku jak nic sięgałam do szydełko, a po chwili rzucałam je w kąt. Kolejne metry włóczki szły w kosz bo były tak mocno sfatygowane moją szydełkową niudolnością.
Chciałam ambitnie ramiona z plecami i dołem wykończyć czymś bardziej ambitnym - lekko koronkowym.
Skończyło się na oczkach rakowych. Chyba oczkach rakowych, bo nie wiem jak się je robi ale efekt jest podobny.
Tak oto, trochę na siłę, bo nie do końca tak jak chciałam, moja fuksja już jest ze mną i nadaje się do noszenia.
Prawie w sam raz na zbliżającą się wiosnę :)
Bluzia robiona od góry reglanem.Choć nieco innym z przodu.
W zasadzie to nie wiem jak, ale jakoś tak wyszło i mi się spodobało.
Dekolt i ramiona wykończone metodą i-cord bind off.
Niestety na ramionach się wywija więc pewnie pójdzie po przeróbki.
Biust kształtowany według przepisu z Pawich Oczek Justyny.
A w dolnej części na zasadzie kontynuacji wątku ukształtowałam bioderka.
Dół ostatecznie został wykończony podwójną plisą podszytą łańcuszkiem z chyba oczkami rakowymi.
Szczegółowo
Projekt: robiony z głowy, choć gdzieś w sieci kiedyś coś podobnego widziałam.
Włóczka: Alize Diva, kolor 297 wg producenta amarant (no proszę człowiek się uczy kolorów całe życie), poszło 2,5 motka (250g)
Druty: KP 3,0mm
Szydełko: 0 i 3,0
Subskrybuj:
Posty (Atom)