Tak czasami mam, że nachodzi mnie szaleństwo ciuchowe i atakuję osiedlowy szmateks. A ten wyjątkowo lubię, bo nie dość tego, że mam go pod nosem, to jeszcze bywa świetnie zaopatrzony w... dadadadammm artykuły dziewiarskie. Na czele wybijają się pojedyncze motki włóczek jeszcze z banderolkami oraz całe kosze resztówek. Czasami jednak szczęśliwy los pcha mnie do mojego szteksu, a tam badzo miła Pani na pytanie o większą partię włóczki, wyciąga z pod lady jakieś cacka.
I tak, znowu upolowałam. Uno biały megamotek, jedyne 200g mięciutkiej wagi. W dotyku stawiam na akryl. Sama za bielą nie przepadam, ale myślę że ma jakiegoś ciuszka-maluszka się nada.
A po due pięć moteczków wełenki, bardzo delikatnej na druty 3,5-4,0 w uroczym kolorze intensywnym niebieskim (niestety zdjęcia, jak to często bywa, nie oddają rzeczywistej barwy). I tu dylemat mam. Bo niby jest tego jedyne 250 g, jednak zdarzyło mi się już tak, że z ok. 100-150 zrobiłam lekki sweterek/bezrękawnik. Jeżeli wierzyć producentowi na sweterek rozmiar 38-40 powinno zejść ok. 400 g. A ponieważ myślę nad czymś a`la bolerko, może z krótkim rękawkiem (ewentualnie 3/4) i najlepiej z lekkim ażurkiem...
Coś w stylu Anais lub Blossom od Kim H.
Cóż, plany ambitne. Trzeba tylko zebrać się w sobie, rozszyfrować anglojęzyczne hasła i wydziergać. Phi, łatwizna !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz