Translate

sobota, 31 grudnia 2011

Rzutem na taśme

Czy ktoś TO jeszcze pamięta
Otóż mój eksperyment z Contiguous dobił do brzegu. W sumie to już dawno, znaczy przed Świętami, ale gdzie ja wtedy miałam czas na zdjęcia. A pogoda?! Ta do dziś nas nie rozpieszcza, ale przecież przed Nowym Rokiem trzeba się rozliczyć :)
To i pokazuję.






Niech Was jednak zdjęcia nie zwiodą, ten boski kolor w rzeczywistości wygląda raczej tak

Cóż ja mogę o owym napisać. Zmordował mnie dziad jeden jak mało który. Musiałam dekolt przerobić, bo się brzydko wywijało, co zajęło mi dobry tydzień myślenia, a później trzy dni męczarni na szydełku.
Do tego ciągła niepewność czy mi włóczki starczy, a jakby brakło to byłby kłopot. Bo włóczka bliżej niezidentyfikowana, nabyta tradycyjnie w ulubionym ciucholandzie (zdradzę więc, że mój dziad jeden kosztował całe 6,44 zł). Z niepewności tej eksperyment pozostał o rękawkach lekko za łokieć. A włóczki zostało tyle co nic.
Całość zrobiona dość nieskomplikowanie - prawymi z bardzo delikatnym warkoczykiem po obu stronach guziczków, bo ponieważ: 1. uznałam, że przy nieco fikuśnej bufce kombinowanie z dziwnymi wzorami byłoby przesadą; 2. testowanie nowej metody było wysiłkiem umysłowym, ponad stan.

A`propos Contiguous. Metoda boska, choć przyznam, że moje wypociny na bank nie odzwierciedlają w 100% oryginału. Ale efekt daje radość noszenia, nic nie ciągnie w ramionach, nic się nie wrzyna w pachach. I to wszystko z jednego kawałka włóczki. Dzięki Ci SusieM.

I tym radosnym akcentem, kończę na dziś dzień.
I na ten rok.
Niech się Wam Drodzy Odwiedzający dobrze wiedzie w nadchodzącym 2012. Niech będzie on obfity w szczęśliwe chwile, ubogi w smutne łzy i złości i niech przyniesie Wam dużo radości.
Ha, mi się zrymowało ;)
Do przeczytania za rok!

czwartek, 29 grudnia 2011

Kajaczki

Co robi praktykująca dziergająca kiedy rozpadają się jej kapcie?
Nie, nie idzie do sklepu.
Chyba, że po włóczkę.
Żeby sobie nowe kapcie zrobić.
Tak powstają kajaczki.




A tu piętka. Inna, bo rzędy skrócone wymagały zbyt dużo wysiłku intelektualnego, a stopki zimne.


I stopki znów są ciepłe :)

Wzór: radosna improwizacja
Włóczka: bliżej niezidentyfikowana, nabyta w zaprzyjaźnionym ciucholandzie. Na pierwszy rzut oka akryl, ale ciepła jak wełna.
Druty: KP 5,0 mm
I szydełko: 4,5 mm do wykończenia

Będą kolejne kajaczki. Mąż też kapcie stracił :)

sobota, 24 grudnia 2011

Radosnego Świętowania

Dużo szczęścia i radości w tych najbliższych Świątecznych dniach, a także w całym nadchodzącym Nowym Roku. Niech każda chwila wypełniona będzie obecnością bliskich Wam osób oraz radosnym uśmiechem i świętowaniem.
I niech się Wam dobrze wiedzie
Dla wszystkich Odwiedzających i nie tylko.


P.S. upiekłam swojego pierwszego w życiu makowca w znienawidzonym przeze mnie piekarniku. I Chyba będzie zjadliwy. Jestem z siebie dumna :)

czwartek, 22 grudnia 2011

Magic cast on

czyli metoda nabierania oczek w skarpetach i rękawiczkach robionych od palców.
Wrzucam ku pamięci.

wtorek, 20 grudnia 2011

A w środku kotek

przeobrażony w zimowy komplecik numer dwa na zamówienie.
Czapa. Z wzoru identyczna jak moja szara z poprzedniego miesiąca. W roli wdzięcznej modelki wystąpiła maszynka do robienia pop-corn`u :D


I rękawiczki (z choinką w tle). Jednopalczatki tradycyjnie. Może na przyszły rok posiądę tajną wiedzę dziergania pięciu palców. Może...
I te również dziergane od palców. I coraz bardziej mi się to podoba.




Dwa tygodnie toto dłubałam! Niby proste a weny brak. Ale najważniejsze, że nowa posiadaczka twierdzi że zadowolona.

Wściekła za to jestem na mój brak umiejętności uchwycenia koloru tej włóczki. Chyba, żadne zdjęcie go nie oddaje. A szkoda bo piękny.

Wzór: własny
Włóczka: Kotek, kolor 16 turkus
Druty: KP 3,5mm i 3,25mm ściągacz

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Zgadnij kotku co mam w środku

i to wcale nie łakocie

rozwiązanie zagadki niebawem (czyt.: kiedy paczkonosz ów pakuneczek doręczy, a będzie to szybko, wszak ten nie pod szyldem PP "nosi")

wtorek, 6 grudnia 2011

Melciowy prawie komplet zimowy

Na specjalne zamówienie dobrej duszy znanej mi z życia wirtualnego i realnego dłubałam przez ostatnie dni komplet zimowy. Prawie komplet. Bo cechą łączącą, pomijając porę roku, jest jedynie kolor. Zamówienie bowiem brzmiało czapka lekka i zwiewna, rękawiczki grube i mięsiste.
Cóż mogłam począć!




Czapka, zrobiona z obrazka według wzoru znalezionego gdzieś w necie przez mely (tak, tak, przyznaję się popełniłam jakby plagiat). Miała być a`la smerfetka. Czy nie jest zbyt smerfetkowata, się okaże jak właścicielka na głowę założy.

i wzór wykorzystany w czapce

Czapka: wzór własny inspirowany ;)
Włóczka: Angora Ram (Yarn Art) kolor 10094 śliwka
Druty: KP 3,25 ściągacz, 3,5mm cała reszta
Spostrzeżenie na temat włóczki: jak dla mnie irytująca w robótce, haczy się, rozdwaja. Przerabiało mi się ją nierównomiernie, to też po zdjęciu z drutów wylądowała w wodzie do blokowania, choć to dało niewielkie efekty. Na pierwsze mizianie jest po moczeniu jest dość miękka, ale dam sobie rękę uciąć że dla osoby wrażliwej będzie lekko gryząca. Żałuję tylko, że mam owego w domu jeszcze 6 motków. I nie wiem kiedy odważę się wrzucić je na druty


Rękawiczki (bez wkładki człowieczej wyglądające jak ślepa kiszka), jak wspomniałam w poprzednim wpisie robione eksperymentalnie, od palców.
I jak się słusznie Iwona zdziwiła rękawiczki od palców?! A cóż mogłam zrobić, kiedy ostateczna długość rękawiczki nieustalona została, a i włoczki nie wiedziałam ile toto zeżre. Musiałam poszaleć.
Efekt: odrobina irytacji przy wrabianiu kciuka i kształtowaniu nadgarstka. Ale za to możliwość manewrowania przy długości rękawki do woli. Zależnie od ilości dostępnej włoczki i nagłej zachcianki właścicielki :)
Co fajne przy tak długiej rękawce to możliwość noszenia jej do sameeeeej pachy lub wywinięcie ponad nadgarstkiem.
Jak dla mnie efekt eksperymentu zadowalający, choć muszę jeszcze nad owym popracować :)





Rękawiczki: wzór własny improwizowany w trakcie
Włóczka: Tango (Madame Tricote) kolor 061 śliwka
Druty: KP 5,5
Spostrzeżenie na temat włóczki: boska! Mimo że to tylko akryl. Jest miękka, milutka, cieplutka, fajnie się przerabia i daje dzianinę o konkretnej grubości. Będę ją jeszcze wykorzystywać na zimowe wariactwa :) Mam nadzieję, że po praniu zachowa się kulturalnie i nie będę musiała przez mely oczami świecić.

I to by było na tyle. Na dziś.
Słonecznego dzionka.

piątek, 2 grudnia 2011

Rękawiczki od palców?

Hmmm...
Się robi


To właśnie się dzieje, jak człowiek ma za dużo na drutach, jeszcze więcej w głowie plus dwa zlecenia na zimowe akcesoria.
Idzie nieźle

sobota, 26 listopada 2011

Eksperyment techniczny

Dawno, dawno temu w cudownym dziewiarskim miejscy na R... napatoczyła mi się pod ręce pewna technika o nazwie Contiguous (by SusieM). Że angielskie skróty dziewiarskie nie są moją pasją, metodę pozostawiłam innym a sama zajęłam się starymi dobrymi technikami.
Ale SussieM siedziała w mojej głowie i wierciła wielką dziurę, aż dziura zrobiła się na wylot i mi mózg przewietrzyła. Tak chwyciłam za włóczkę i trochę po omacku (z pewnością naruszając oryginalny opis) zaczęłam dłubać.

Na razie wygląda to tak:




Z góry zaznaczę, że bufki NIE są efektem ubocznym metody. Zrobiłam je specjalnie.

Nie chcę zapeszać puki sweterka skończonego na siebie nie włożę i nie będę w 100% pewna że trafiłam, ale wygląda to obiecująco.
I mam też w głowie kolejny projekt z jej użyciem.

wtorek, 22 listopada 2011

Prawie zadowolony

Taki jest stan mojego męża w reakcji na czapkę jaką mu popełniłam.


Kolor i fason w sam raz.
Gorzej ze wskaźnikiem miękkości. Wszak mąż twierdzi, że czapka go "gryzie". A ja że to absurd, bo przecież to ja w tym związku mam skórę wrażliwą, a Baśka (ta sama z której powstała moja z poprzedniego postu) mnie nie razi. Tak oto mąż został przeze mnie posądzony o niezadowolenie z wyrobu rąk własnych ukochanej małżonki i mąż więcej czapki nie dostanie! Foch!
(No chyba że wyrazi dalece posuniętą skuchę.)




Wzór: mieszanina czapek podpatrzonych w sieci z odrobiną kombinatorstwa.
Włóczka: zeszło niespełna 100g Baśki, szarej ale ciemniejszej niż poprzednio.
Druty: KP 3,5mm

sobota, 19 listopada 2011

Resztek wykorzystanie

Jako że w sieci to tu to tam czapki się przewijają piękne i piękniejsze, a moja szara radosna twórczość pozostawiła po sobie niedobitka w postaci ok. 100-150g szarej Baśki, postanowiłam urozmaicić moją szafę w dziale nakrycia głowy. Wyszło o tak:





Ni to czapka ni smerfetka, ale w wiszącym na tyłach "worze" mieści się cały kucyk więc nic mi się nie mytla po szyi i nie gryzie. W głowę jest mi ciepło, ale nie za gorąco jak to ma miejsce przy temperaturze lekko powyżej 0 i w obecnym nakryciu głowy. Jednym słowem jest nam razem dobrze.
A na bardziej mroźne dni jeszcze coś sobie wydłubię.


Co istotne ściągacz w miejscach strategicznych (czoło, skronie, uszy) jest zrobiony podwójną listwą, więc ból głowy mi nie straszy.
Z rozkoszą popełniłabym do kompletu rękawiczki, ale Baśki ostatnio nigdzie nie ma. Czyżby ją producent zwinął?

wtorek, 15 listopada 2011

Pierwsze przejawy zimy...

... i ostatnie słoneczne dni tej jesieni. Echhhh...
Babia Góra w Dzień Niepodległości






A że było tak zimno to musicie mi na słowo uwierzyć


PS: w kwestii drutowej-dziergam
Dzięki za pochwały radosnej twórczości :)

niedziela, 6 listopada 2011

Radosna twórczość w kolorze grey

Październik przemknął pod znakiem długotrwałego bólu nadgarstka, który minął sam od siebie kiedy zagroziłam wizytą u specjalisty.
Później należało powoli i nienachalnie powrócić do formy drucianej. Trochę to trwało, nim z drutów spadło coś zakończonego na 100%.
Tak oto po miesięcznej batalii, jest. Szare coś, co początkowo miało być długim, luźnym swetrem. Wyszło koszmarnie więc sprułam. Drugie podejście wróżyło klasyczną, prostą kamizelkę. I wszystko było by klasycznie i prosto gdyby nie omyłka przy nabieraniu oczek i kolejna przy liczeniu oczek nabranych. Się okazało, że zaplanowany ściągacz 3op*2ol zakończył się stanem 6op. Upss. Tak powstała wizja urozmaicenia prostej kamizelki delikatnym warkoczem. Ale nie! Jeden warkocz to dla mnie za mało. Tak sobie z każdy kolejnym okrążeniem radośnie tworzyłam. Aż wyszło Toto.




I dobrze. Jest inna, nietuzinkowa, trochę krzywa, oryginalna?
Jest mi z nią dobrze.
Robótkowo poszalałam bo nawet notatek z Tego nie mam, wiem jedynie, że zużyłam jakieś 300 g szarej Baśki na drutach 3,5mm.
Mogę zaryzykować stwierdzenie, że kontuzja wpływa korzystnie na twórczość.

Do kolejnego (wróżę, że szybko).

czwartek, 22 września 2011

Delikatnie...

... postępować muszę z natłokiem moich myśli drucianych.
Drugi dzień nie dziergam. Ręka znowu odmówiła posłuszeństwa, co tym razem mnie dziwi, bo się nie przeciążałam ostatnimi czasy.
Niemniej gęsi smalec znów jest moim przyjacielem, który z wielką cierpliwością mąż wciera w rękę. Dalej trenując pierwszą pomoc bandażyk, a do pracy wersja bardziej oficjalna, wyjściowa, opaska uciskowa - rządzi w mojej szafie.
Tak się nudzę i mnie nosi. Więc sobie tytułowo (czyt. delikatnie) wyplotłam tytułową (czyt. jw) bransoletkę.
Ostatecznie tu też drut. No... drucik.



Trochę krzywo, pokracznie, ale mi się podoba :)



Miłego wieczoru :)

sobota, 17 września 2011

Jesienne domóżdżenie

Podjęłam terapię dowartościowania intelektualnego.
Faza pierwsza: wzmacniam mózgownicę.


Pychotka. Prosto z drzewa. Od razu czuję jak mi czacha rośnie.

Faza druga: wykorzystanie smakowitego wspomagacza poprzez podjęcie edukacji :)
Oj, owocna ta edukacja.
Skarpetki mam! Pierwsze moje! Znaczy się kiedyś próbowałam, ale nie przebrnęłam przez pierwszą połowę pierwszej skarpetki z pary.
Tym razem dobrnęłam do końca. I to z jaką satysfakcją. A jaką satysfakcję mąż mój ma. Wszak moje pierwsze experymentalne skarpetki dla mnie (egoistka!) miały być. Ale się za piętą okazało, że coś co było rozpisane na rozmiar średni (myślałam, że średni to rozmiar buta 39-40, patrz mój), okazało się rozmiarem średnio-dużym ze wskazaniem na duży (rozmiar buta 43-44 patrz rozmiar męża). A pruć tak mi było szkoda. Tak oto ja (egoistka!) zostałam ze zmarzniętymi nogami i muszę zadowolić się kupnymi frotowymi skarpetami made in China (póki co, oczywista...)
Noto foto :)



Dość kolorowe te mężowe skarpety, ale twierdzi, że mu to nie przeszkadza. No i w jesienne barwy udało się wstrzelić.

Włóczka: Elian Merino kolor nr. 1, zużyłam ok. 1,5 motka. Włóczka jest tak miękka i miła, że kończyć skarpetek mi się nie chciało. Czuję, że mąż je wyeksploatuje do granic możliwości.
Druty: KP 3,5 mm, na żyłce oczywiście (dłubane magiczną pętelką)
Skarpetki robione są od palców, przy czym nad palcami muszę jeszcze popracować, bo mi się nie podoba tak duży skos jaki mi wyszedł. Wszystko przede mną.
Muszę tylko przegrzebać zapasy włóczkowe i znaleźć materiał wystarczająco szlachetny na moje stopy ;)
W międzyczasie męczę sweter mężowy, bo już zaczyna na mnie krzywo patrzeć (mąż nie sweter), wszak miał być gotowy na jesienną pogodę. Jesień tuż tuż, a sweter bez rękawów...