Od Maknety
100 książek, które trzeba przeczytac - wg BBC
1. Duma i uprzedzenie – Jane Austen
2. Władca Pierścieni – JRR Tolkien
3. Jane Eyre – Charlotte Bronte
4. Seria o Harrym Potterze – JK Rowling
5. Zabić drozdad – Harper Lee
6. Biblia
7. Wichrowe Wzgórza – Emily Bronte
8. Rok 1984 – George Orwell
9. Mroczne materie (seria) – Philip Pullman
10. Wielkie nadzieje – Charles Dickens
11. Małe kobietki – Louisa M Alcott
12. Tessa D’Urberville – Thomas Hardy
13. Paragraf 22 – Joseph Heller
14. Dzieła zebrane Szekspira
15. Rebeka – Daphne Du Maurier
16. Hobbit – JRR Tolkien
17. Birdsong – Sebastian Faulks
18. Buszujący w zbożu – JD Salinger
19. Żona podróżnika w czasie – Audrey Niffenegger
20. Miasteczko Middlemarch – George Eliot
21. Przeminęło z wiatrem – Margaret Mitchell
22. Wielki Gatsby – F Scott Fitzgerald
23. Samotnia (w innym tłumaczeniu: Pustkowie) – Charles Dickens
24. Wojna i pokój – Leo Tolstoy
25. Autostopem przez Galaktykę – Douglas Adams
26. Znowu w Brideshead – Evelyn Waugh
27. Zbrodnia i kara – Fyodor Dostoyevsky
28. Grona gniewu – John Steinbeck
29. Alicja w Krainie Czarów – Lewis Carroll
30. O czym szumią wierzby – Kenneth Grahame
31. Anna Karenina – Leo Tolstoy
32. David Copperfield – Charles Dickens
33. Opowieści z Narnii (cały cykl) – CS Lewis
34. Emma- Jane Austen
35. Perswazje – Jane Austen
36. Lew, Czarwnica i Stara Szafa – CS Lewis
37. Chłopiec z latawcem – Khaled Hosseini
38. Kapitan Corelli (w innym tłumaczeniu: Mandolina kapitana Corellego) – Louis De Bernieres
39. Wyznania Gejszy – Arthur Golden
40. Kubuś Puchatek – AA Milne
41. Folwark zwierzęcy – George Orwell
42. Kod Da Vinci – Dan Brown
43. Sto lat samotności – Gabriel Garcia Marquez
44. Modlitwa za Owena – John Irving
45. Kobieta w bieli – Wilkie Collins
46. Ania z Zielonego Wzgórza – LM Montgomery
47. Z dala od zgiełku – Thomas Hardy
48. Opowieść podręcznej – Margaret Atwood
49. Władca much – William Golding
50. Pokuta – Ian McEwan
51. Życie Pi – Yann Martel
52. Diuna – Frank Herbert
53. Cold Comfort Farm – Stella Gibbons
54. Rozważna i romantyczna – Jane Austen
55. Pretendent do ręki – Vikram Seth
56. Cień wiatru – Carlos Ruiz Zafon
57. Opowieść o dwóch miastach – Charles Dickens
58. Nowy wspaniały świat – Aldous Huxley
59. Dziwny przypadek psa nocną porą (również: Dziwny przypadek z psem nocną porą) – Mark Haddon
60. Miłość w czasach zarazy – Gabriel Garcia Marquez
61. Myszy i ludzie (również: O myszach i ludziach) – John Steinbeck
62. Lolita – Vladimir Nabokov
63. Tajemna historia – Donna Tartt
64. Nostalgia anioła – Alice Sebold
65. Hrabia Monte Christo – Alexandre Dumas
66. W drodze – Jack Kerouac
67. Juda nieznany – Thomas Hardy
68. Dziennik Bridget Jones – Helen Fielding
69. Dzieci północy – Salman Rushdi
70. Moby Dick – Herman Melville
71. Oliver Twist – Charles Dickens
72. Dracula – Bram Stoker
73. Tajemniczy ogród – Frances Hodgson Burnett
74. Zapiski z małej wyspy – Bill Bryson
75. Ulisses – James Joyce
76. Szklany kosz – Sylvia Plath
77. Jaskółki i Amazonki – Arthur Ransome
78. Germinal – Emile Zola
79. Targowisko próżności – William Makepeace Thackeray
80. Opętanie – AS Byatt
81. Opowieść wigilijna – Charles Dickens
82. Atlas chmur – David Mitchell
83. Kolor purpury – Alice Walker
84. Okruchy dnia – Kazuo Ishiguro
85. Pani Bovary – Gustave Flaubert
86. A Fine Balance – Rohinton Mistry
87. Pajęczyna Szarloty – EB White
88. Pięć osób, które spotykamy w niebie – Mitch Albom
89. Przygody Scherlocka Holmesa – Sir Arthur Conan Doyle
90. The Faraway Tree Collection – Enid Blyton
91. Jądro ciemności – Joseph Conrad
92. Mały Książę – Antoine De Saint-Exupery
93. Fabryka os – Iain Banks
94. Wodnikowe Wzgórze – Richard Adams
95. Sprzysiężenie głupców (również: Sprzysiężenie osłów) – John Kennedy Toole
96. Miasteczko jak Alece Springs – Nevil Shute
97. Trzej muszkieterowie – Alexandre Dumas
98. Hamlet – William Shakespeare
99. Charlie i fabryka czekolady – Roald Dahl
100. Nędznicy – Victor Hugo
Instrukcja obsługi:
1. Pogrub te tytuły, które przeczytałeś/-łaś.
2. Użyj kursywy przy tych, które masz zamiar przeczytać.
3. Wykreśl te tytuły, których nie masz zamiaru czytać, albo byłaś/-łeś zmuszona/-y przeczytać za czasów szkolnych i je znienawidziłaś/-łeś.
4. Umieść to na blogu.
Ode mnie: jest słabo, zdecydowanie brak tu książek z mojej półki, zdecydowanie też nie tknę książek a`la Harry Potter (nie bawi mnie ten typ). Myślę, że pora podejść do półki, wziąć książkę w rękę i się odchamić
Życzę wszystkim, znajomym i nieznajomym udanej zabawy Sylwestrowej i mnóstwo pomyślności w Nowym 2011
piątek, 31 grudnia 2010
czwartek, 30 grudnia 2010
czwartek, 23 grudnia 2010
wtorek, 21 grudnia 2010
Same drobiazgi
Zainspirowana postem Trscaveczki, poprowadzona na boskiego bloga Olgi wpadłam w szał dzierganych dodatków. Tak powstała jednego wieczoru bransoletka wg schematu Olgi
Oczywista... wygląda o wiele gorzej niż oryginał, ale obiecuję się poprawić, bo mi się spodobało. Chcę jeszcze jedną. Dwukolorową :)
Do tego stałam się wczoraj szczęśliwą posiadaczką uroczych guziczków (tak oto musztardowy jeszcze nie skończony ale zapięcie już ma)
oraz trzech motków angory
Jest niesamowicie miękka i miła. Chyba miałam ją przeznaczyć na chustę/szal czy_coś_takiego, ale później mnie tknęło i będzie sympatyczny sweterek. O ile 3 motki wystarczą. Ale spróbuje. To będzie plagiat pewnego sweterka, który gdzieś kiedyś wpadł mi w oko, ale z wiadomych względów go nie nabyłam ;P
Oczywista... wygląda o wiele gorzej niż oryginał, ale obiecuję się poprawić, bo mi się spodobało. Chcę jeszcze jedną. Dwukolorową :)
Do tego stałam się wczoraj szczęśliwą posiadaczką uroczych guziczków (tak oto musztardowy jeszcze nie skończony ale zapięcie już ma)
oraz trzech motków angory
Jest niesamowicie miękka i miła. Chyba miałam ją przeznaczyć na chustę/szal czy_coś_takiego, ale później mnie tknęło i będzie sympatyczny sweterek. O ile 3 motki wystarczą. Ale spróbuje. To będzie plagiat pewnego sweterka, który gdzieś kiedyś wpadł mi w oko, ale z wiadomych względów go nie nabyłam ;P
sobota, 18 grudnia 2010
Nic wielkiego...
poniedziałek, 29 listopada 2010
Zimowo/musztardowo
Telewizyjne prognozy pogody zawsze były dla mnie naciągane. Pan mówił swoje a u mnie za oknem swoje. Nie uwierzyłam więc wczorajszym wywodom, że dziś czeka atak zimy w granicach 30 cm opadów. Nie uwierzyłam to mam!
Nie żebym narzekała. Broń mnie Panie. Uwielbiam zimę. Ale żeby tak z zaskoczenia?! Prace ogrodnicze nie zakończone!
Podobnie jak musztardowy. Jestem w rozsypce. Idzie jak krew z nosa. Miałam nadzieję, że First Class będzie się przerabiać szybciej. A tu proszę, dwa tygodnie na drutach a ja nawet w połowie nie jestem.
Przyczyny chyba są dwie. Po pierwsze: włóczka nieprawdopodobnie się ślizga po metalowych KP, więc robię w zwolnionym tempie, żeby nie pospadało. A dwa: tak strasznie nie chcę go pruć, że mierzę, przeliczam doliczam, przykładam, no i tracę czas...
Co więcej. Tak się stresuję poprawnością rozmiaru i mierzeniem,że zaczęłam rozglądać się za manekinem i wpadłam w sieci o TU na takie oto cacka
Tylko gdzie go zmieścić na 30 metrach :/
Nie żebym narzekała. Broń mnie Panie. Uwielbiam zimę. Ale żeby tak z zaskoczenia?! Prace ogrodnicze nie zakończone!
Podobnie jak musztardowy. Jestem w rozsypce. Idzie jak krew z nosa. Miałam nadzieję, że First Class będzie się przerabiać szybciej. A tu proszę, dwa tygodnie na drutach a ja nawet w połowie nie jestem.
Przyczyny chyba są dwie. Po pierwsze: włóczka nieprawdopodobnie się ślizga po metalowych KP, więc robię w zwolnionym tempie, żeby nie pospadało. A dwa: tak strasznie nie chcę go pruć, że mierzę, przeliczam doliczam, przykładam, no i tracę czas...
Co więcej. Tak się stresuję poprawnością rozmiaru i mierzeniem,że zaczęłam rozglądać się za manekinem i wpadłam w sieci o TU na takie oto cacka
Tylko gdzie go zmieścić na 30 metrach :/
poniedziałek, 22 listopada 2010
Zimowo cd.
Monotonnie pędzi moje życie. Dziergając dalej w tonie zimowym, ale czemu tu się dziwić. W sobotę zaciągnęło mroźnym powietrzem, to na głowę wciągnęłam nową czapę w komplecie z rękawiczkami z poprzedniego postu :)Może urodą nie powala i jest ciut przyciasna :), ale jest moja, jest ciepła i kolorowa. I wygląda tak:
Na komplet zużyłam ok. 150 g włóczki, więc zostało mi jeszcze pół motka. Mam wobec tego szatański plan popełnienia szyjogrzeja. Wtedy komplet będzie kompletny.
A żeby nie było, że dłubię "egoistycznie", są też rybackie ocieplacze a ręce dla męża, o które prosił przez dwa miesiące. Według zlecenia miało być to coś na styl rękawiczek jednopalcowych, ale z wolnym dostępem do wszystkich palców bez konieczności zdejmowania, a jednocześnie maksymalnie ciepłe i zabudowane... Zrobiłam wobec tego "niedorobione rękawiczki" vel "przerobione minetki", a mąż się cieszy. Jak niewiele potrzeba do szczęścia mężczyźnie ;)
Na modelu, bez wędki
Zeszła niewielka ilość włóczki z domieszką wełny. Liczę więc na właściwości cieplne, w przeciwieństwie do skuteczności moich próśb o porzucenie wędki przez męża w takiej temperaturze.
Wczorajszy wieczór poświęciłam z kolei na wysiłki intelektualne co do kolejnego "czegoś". Efektem jest mało zgrabny "projekt" sweterka z oczekującej od dawna musztardowej First Class. Narzuciłam ponad 200 oczek i dłubię ściągacz. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Po za tym w głowie kłębią się kolejne dwa sweterki, ale włóczki odpowiedniej nie mam, a obiecałam sobie, że nie zamówię nic póki nie spożytkuję min. 500 g tego co jest w domu. I zamierzam wytrwać!
Oczywiście nie mowa tu o dodatkowych żyłkach KP ;P
A na koniec małe co nieco w ramach "w sieci znalezione" by Stefanel za jedyne 680 zł !
Kolorowych, powyborczych snów :)
Na komplet zużyłam ok. 150 g włóczki, więc zostało mi jeszcze pół motka. Mam wobec tego szatański plan popełnienia szyjogrzeja. Wtedy komplet będzie kompletny.
A żeby nie było, że dłubię "egoistycznie", są też rybackie ocieplacze a ręce dla męża, o które prosił przez dwa miesiące. Według zlecenia miało być to coś na styl rękawiczek jednopalcowych, ale z wolnym dostępem do wszystkich palców bez konieczności zdejmowania, a jednocześnie maksymalnie ciepłe i zabudowane... Zrobiłam wobec tego "niedorobione rękawiczki" vel "przerobione minetki", a mąż się cieszy. Jak niewiele potrzeba do szczęścia mężczyźnie ;)
Na modelu, bez wędki
Zeszła niewielka ilość włóczki z domieszką wełny. Liczę więc na właściwości cieplne, w przeciwieństwie do skuteczności moich próśb o porzucenie wędki przez męża w takiej temperaturze.
Wczorajszy wieczór poświęciłam z kolei na wysiłki intelektualne co do kolejnego "czegoś". Efektem jest mało zgrabny "projekt" sweterka z oczekującej od dawna musztardowej First Class. Narzuciłam ponad 200 oczek i dłubię ściągacz. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Po za tym w głowie kłębią się kolejne dwa sweterki, ale włóczki odpowiedniej nie mam, a obiecałam sobie, że nie zamówię nic póki nie spożytkuję min. 500 g tego co jest w domu. I zamierzam wytrwać!
Oczywiście nie mowa tu o dodatkowych żyłkach KP ;P
A na koniec małe co nieco w ramach "w sieci znalezione" by Stefanel za jedyne 680 zł !
Kolorowych, powyborczych snów :)
czwartek, 11 listopada 2010
Zimowe pierwszaki
Idzie zima, nie da się ukryć. W necie szaleństwo. Gdzie człowiek nie spojrzy, tam czapki, szaliki, rękawiczki... O toto, to ostatnie. Przyszła pora i na mnie. Rozpoczęłam w tym tygodniu edukację rękawiczkową.
Włóczka, która ostatnie kilka miesięcy spędziła w worku próżniowym, w końcu doczekała się zainteresowania. Wzięłam więc w garść moteczek, stertę literatury fachowej i zaczęłam
Nie obeszło się bez złości, prucia, i przeklinania moich zdolności matematycznych. Ale po dniu męczarni i zakończeniu pierwszej sztuki, przyszła kolej na lustrzane odbicie, które było już istną sielanką. Może to nie jest szczyt perfekcji dziewiarskiej, niemniej, przedstawiam z dumą moje zimowe, jednopalcowe pierwszaki :)
A już najbardziej zadowolona jestem z podwójnego warkocza, który śnił mi się po nocach i błagał o zastosowanie.
Moje edukacyjne spostrzeżenia:
-muszę opanować sztukę szczepienia oczek (tu zastosowane zwykłe zakończenia, niestety ale na żywca są widoczne i uważam że nieco szpecą),
- brak mi wprawy w ujmowaniu oczek, znaczy potrafię, ale to jedno powstałe po przerobieniu dwóch wychodzi jakieś takie... zdeformowane,
- coraz bardziej przyzwyczajam się do trzymania i mytlania drutów skarpetowych (mam za tym nadzieję, na rychłe popełnienie skarpet),
- włóczka (Sarayli) jest świetna , fajnie się przerabia, jest milutka, daje miękką dzianinę, fajnie grzeje (mimo, że ma jedyne 30% wełny), no i oczywiście te kolory...,
- i co najważniejsze chcę zrobić więcej, więcej i jeszcze więcej; w mojej szafie będą się walać tony rękawiczek i minetek różnej maści :D
Muszę teraz przelać na papier moje wczorajsze wypociny i trenować
No i mam jeszcze jeden motek włóczki, więc do kompletu planuję jakiś głowy_ocieplacz
Włóczka: Rozetti Sarayli kolor 104-13, niecały motek 100g
Druty: skarpetowe 3,5 i 4,0 mm
+ 2-3 agrafki, szydełko lub igła dziewiarska i marker
Wzór prosty :) robione z głowy
Miłego jedenastego dnia listopada :)
Włóczka, która ostatnie kilka miesięcy spędziła w worku próżniowym, w końcu doczekała się zainteresowania. Wzięłam więc w garść moteczek, stertę literatury fachowej i zaczęłam
Nie obeszło się bez złości, prucia, i przeklinania moich zdolności matematycznych. Ale po dniu męczarni i zakończeniu pierwszej sztuki, przyszła kolej na lustrzane odbicie, które było już istną sielanką. Może to nie jest szczyt perfekcji dziewiarskiej, niemniej, przedstawiam z dumą moje zimowe, jednopalcowe pierwszaki :)
A już najbardziej zadowolona jestem z podwójnego warkocza, który śnił mi się po nocach i błagał o zastosowanie.
Moje edukacyjne spostrzeżenia:
-muszę opanować sztukę szczepienia oczek (tu zastosowane zwykłe zakończenia, niestety ale na żywca są widoczne i uważam że nieco szpecą),
- brak mi wprawy w ujmowaniu oczek, znaczy potrafię, ale to jedno powstałe po przerobieniu dwóch wychodzi jakieś takie... zdeformowane,
- coraz bardziej przyzwyczajam się do trzymania i mytlania drutów skarpetowych (mam za tym nadzieję, na rychłe popełnienie skarpet),
- włóczka (Sarayli) jest świetna , fajnie się przerabia, jest milutka, daje miękką dzianinę, fajnie grzeje (mimo, że ma jedyne 30% wełny), no i oczywiście te kolory...,
- i co najważniejsze chcę zrobić więcej, więcej i jeszcze więcej; w mojej szafie będą się walać tony rękawiczek i minetek różnej maści :D
Muszę teraz przelać na papier moje wczorajsze wypociny i trenować
No i mam jeszcze jeden motek włóczki, więc do kompletu planuję jakiś głowy_ocieplacz
Włóczka: Rozetti Sarayli kolor 104-13, niecały motek 100g
Druty: skarpetowe 3,5 i 4,0 mm
+ 2-3 agrafki, szydełko lub igła dziewiarska i marker
Wzór prosty :) robione z głowy
Miłego jedenastego dnia listopada :)
sobota, 6 listopada 2010
Starości i nowości
Dawno, dawno temu w ramach szaleńczych podróży w sieci nawinęłam się na pewien model z Merino. Oczarowana zakupiłam na allegro bliżej nieokreśloną włóczkę i zaczęłam dłubać z obrazka. A było to jakieś pół roku temu. Sesję na ludziu udało się zrobić dopiero teraz. W zasadzie jak dobrze pamiętam to był mój pierwszy sweterek, który zrobiłam dla siebie i w którym odważyłam się wyjść z domu :)
włóczka jest dość dziwna bo w zależności od naświetlenia/nasłonecznienia przybiera odcień od zieleni moro do zieleni świeżo-trawnikowej. Dziś wiem, że wniosłabym poprawki w szerokości listwy i ilości guzików. Ale i tak jestem zadowowlona. Tyle ze starości.
Wczoraj z kolei skończyłam mojego szaraka. Miałam trochę przeprawy z wykończeniami, bo wiecznie druty okazywały się za małe i zwyczajnie mnie w rękawach i na tyłku gniotło. Ale poprawione jest i wygląda tak:
W założeniu golf miał wyjść luźniejszy, ale jak już taki się zrobił to nawet mi się spodobało i został.
Sweterek jest generalnie banalny, robiony prawymi na okrągło od góry. Rękawy wrabiane na drutach skarpetowych.
Włóczka Mimoza, zeszło niecałe 3 motki (ok. 300 g)
Druty KP żyłka 4,0 mm, skarpetowe 5,5 mm
W tym miejscu znowu pochwalę KP, są obłędne i gdyby nie one to pewnie dłubałabym tego szaraka jakiś miesiąc dłużej i bym się popłakała, a tu proszę oczka stosunkowo równe, robótka płynie jak po maszynie, po prostu bajka.
włóczka jest dość dziwna bo w zależności od naświetlenia/nasłonecznienia przybiera odcień od zieleni moro do zieleni świeżo-trawnikowej. Dziś wiem, że wniosłabym poprawki w szerokości listwy i ilości guzików. Ale i tak jestem zadowowlona. Tyle ze starości.
Wczoraj z kolei skończyłam mojego szaraka. Miałam trochę przeprawy z wykończeniami, bo wiecznie druty okazywały się za małe i zwyczajnie mnie w rękawach i na tyłku gniotło. Ale poprawione jest i wygląda tak:
W założeniu golf miał wyjść luźniejszy, ale jak już taki się zrobił to nawet mi się spodobało i został.
Sweterek jest generalnie banalny, robiony prawymi na okrągło od góry. Rękawy wrabiane na drutach skarpetowych.
Włóczka Mimoza, zeszło niecałe 3 motki (ok. 300 g)
Druty KP żyłka 4,0 mm, skarpetowe 5,5 mm
W tym miejscu znowu pochwalę KP, są obłędne i gdyby nie one to pewnie dłubałabym tego szaraka jakiś miesiąc dłużej i bym się popłakała, a tu proszę oczka stosunkowo równe, robótka płynie jak po maszynie, po prostu bajka.
czwartek, 28 października 2010
Kiedy czasu brak...
... nawet KP nie pomogą. Zwyczajnie wszystko idzie jak po brudzie. Na wypaśne druciki narzuciłam szarą włóczkę znalezioną przypadkiem w koncie ;) W zamiarze ma być zwykły, prosty sweter po pół tyłka z szerokim golfem. Co wyjdzie, się okaże. Zostało mi do zrobienia półtora rękawa i golf, więc mooooże skończę w tym roku :/
Tymczasem, żeby się odstresować, na zamówienie zatroskanej mamusi rocznego Igora, żeby mu w uszka zimno nie było, mamy pilotkę z antenką. Za modela aktualnie robi lampka nocna, bo lepszego manekina w domu nie było
czółko...
i antenka...
I jeszcze małe co nieco, jak się mi jednego wieczoru nudziło, a druty w ręce parzyły, nowe markery. Już w akcji
Dobranoc
Tymczasem, żeby się odstresować, na zamówienie zatroskanej mamusi rocznego Igora, żeby mu w uszka zimno nie było, mamy pilotkę z antenką. Za modela aktualnie robi lampka nocna, bo lepszego manekina w domu nie było
czółko...
i antenka...
I jeszcze małe co nieco, jak się mi jednego wieczoru nudziło, a druty w ręce parzyły, nowe markery. Już w akcji
Dobranoc
piątek, 15 października 2010
Guess what!!
Nie będę się rozpisywać, bo słów mi brak! Oto jak mąż mnie kocha
I żeby tego było mało, to jeszcze komplecik nieziemskich skarpetowych. Włóczka od razu wskoczyła bo mąż na gołą szyję narzeka.
Rzeknę tak. Jestem podjarana jak małe dziecko :) Musiałam wrzucić na metalowe KP jakąś próbkę i włóczka zwyczajnie po nich sunie. Choć przyznam, że dziwnie mi się je trzyma bo są takie leciutkie. A żyłka... Miękka, nie mytla się, nie splata. Obłęd !!!
Mam tysiąc pomysłów na minutę, chce dziergać jak oszalała. Tylko boje się je wziąć do ręki. Boshe tyle kasy :x
I żeby tego było mało, to jeszcze komplecik nieziemskich skarpetowych. Włóczka od razu wskoczyła bo mąż na gołą szyję narzeka.
Rzeknę tak. Jestem podjarana jak małe dziecko :) Musiałam wrzucić na metalowe KP jakąś próbkę i włóczka zwyczajnie po nich sunie. Choć przyznam, że dziwnie mi się je trzyma bo są takie leciutkie. A żyłka... Miękka, nie mytla się, nie splata. Obłęd !!!
Mam tysiąc pomysłów na minutę, chce dziergać jak oszalała. Tylko boje się je wziąć do ręki. Boshe tyle kasy :x
niedziela, 10 października 2010
Depresja, literatura, edukacja...
Popadłam we wczesnojesienną depresję. Powodu nie znam, ale jakoś mi nie tak jak powinno. Mimo, że piękna złota jesień dopisuje... Żurawina w słoikach przetworzona, głóg w lodowce czeka na swoją kolej, grzybki w zamrażarce, kasztany leżą dosłownie wszędzie ściągając niedobre fale radiowe. A w mojej głowie... ech....
I niestety to ...ech... odbija się na drutach. Wszystko co zaczęte, poległo... Na nowe konkrety nie mam ochoty. Po prostu siadam, czuje że chcę coś dłubać ale nie wiem co.
I w takim oto nastroju wparowałam ostatnio do empiku. Zupełnie nieplanowanie, tak sobie pooglądać, powąchać nowości. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym do półki o wdzięcznej nazwie "hobby" nie podeszła. No i masz! Wpadło w ręce. A jak już wpadło to się odkleić nie chciało i telepatycznie każe kierować się do kasy. Efektem jest nowe cacko na półce
A w środku wiele rzeczy o których pojęcia nie miałam (tu przypominam, że początkująca jestem), albo do których nie umiałam się zabrać. Jednym z takich "cosiów" były dotychczas medaliony. Niby człowiek wie jak wyglądają, niby wyglądają nieskomplikowanie, a jak przyjdzie co do czego to się człowiek gubi. Ale nie tym razem :)
Mój pierwszy spiralny medalion, zupełnie przypadkiem przeobraził się w mini czpusie. Chyba dla misia, bo mieści się na pięści. Tak zafascynowana nowością postanowiłam! Zrobię sobie czapkę!
I szło mi całkiem fajnie do momentu kiedy uznałam, że taka zwykła czapka to kijowa będzie, ale berecik to już coś :) No i wyszedł berecik, mój pierwszy w życiu. W ogóle pierwsze moje nakrycie głowy. Szkoda tylko, że na dorosłego człeka za małe. Ale może dzięki temu znajoma dziewuszka będzie miała nową "szmatkę". Wyszło tak :)
W zamierzeniu prawa strona miła być ta:
ale jakoś się układać nie chce jak berecik, więc ją wywlekłam na lewo i dorobiłam pomponik. I w sumie to zadowolona jestem, jak na pierwszy raz :D
Włóczka: Tiftik, Opus (5% moher, 95% akrylu)
Druty: skarpetowe 3,5mm, żyłka 3,5 mm i 3,25
Dodatkowe akcesoria: szydełko 3mm, igła dziewiarska, kawałek kartonika (na pomponik), duże piwo ;)
Przerabiane: oczkami prawymi na okrągło na drutach 3,5mm i ściągacz 3*3 drutami 3,25mm
I niestety to ...ech... odbija się na drutach. Wszystko co zaczęte, poległo... Na nowe konkrety nie mam ochoty. Po prostu siadam, czuje że chcę coś dłubać ale nie wiem co.
I w takim oto nastroju wparowałam ostatnio do empiku. Zupełnie nieplanowanie, tak sobie pooglądać, powąchać nowości. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym do półki o wdzięcznej nazwie "hobby" nie podeszła. No i masz! Wpadło w ręce. A jak już wpadło to się odkleić nie chciało i telepatycznie każe kierować się do kasy. Efektem jest nowe cacko na półce
A w środku wiele rzeczy o których pojęcia nie miałam (tu przypominam, że początkująca jestem), albo do których nie umiałam się zabrać. Jednym z takich "cosiów" były dotychczas medaliony. Niby człowiek wie jak wyglądają, niby wyglądają nieskomplikowanie, a jak przyjdzie co do czego to się człowiek gubi. Ale nie tym razem :)
Mój pierwszy spiralny medalion, zupełnie przypadkiem przeobraził się w mini czpusie. Chyba dla misia, bo mieści się na pięści. Tak zafascynowana nowością postanowiłam! Zrobię sobie czapkę!
I szło mi całkiem fajnie do momentu kiedy uznałam, że taka zwykła czapka to kijowa będzie, ale berecik to już coś :) No i wyszedł berecik, mój pierwszy w życiu. W ogóle pierwsze moje nakrycie głowy. Szkoda tylko, że na dorosłego człeka za małe. Ale może dzięki temu znajoma dziewuszka będzie miała nową "szmatkę". Wyszło tak :)
W zamierzeniu prawa strona miła być ta:
ale jakoś się układać nie chce jak berecik, więc ją wywlekłam na lewo i dorobiłam pomponik. I w sumie to zadowolona jestem, jak na pierwszy raz :D
Włóczka: Tiftik, Opus (5% moher, 95% akrylu)
Druty: skarpetowe 3,5mm, żyłka 3,5 mm i 3,25
Dodatkowe akcesoria: szydełko 3mm, igła dziewiarska, kawałek kartonika (na pomponik), duże piwo ;)
Przerabiane: oczkami prawymi na okrągło na drutach 3,5mm i ściągacz 3*3 drutami 3,25mm
piątek, 24 września 2010
Dowody uzależnienia?
Kiedyś idąc do sklepu na zakupy ciuchowe, cudem było gdy coś mi w oko wpadło i mogłam kupić. Teraz idę do sklepu podoba mi się wszystko (no może prawie wszystko... no mnoże wiele), ale zamiast wyciągnąć portfel, zapłacić i wiać zadowolona z nowego nabytku, ja stoje jak ta głupia i patrze jak to ten sweterek jest zrobiony~~~~ :0~~~~
Efekt, wczoraj odpuściłam śliczne wdzianko za jedyne 24 zł bo uznałam że zrobie sobie sama!
Brakuje mi w domu jeszcze maszyny do szycia o której marzę od dawna, a już do końca życia będę chodziła do sklapów w poszukiwaniu inspiracji.
I tak wczoraj po powrocie do domu dosiałam kompa i zaczęłam grzebać.
I znalazłam inspiracje sweterkowe o TU :D
No i jeszcze ten wczorajszy sweterek w głowie, który drąży mi tam wielką dziurę i wkręca plan zakupu milusiej włóczki i rozpoczęcia pracy. Ale w kolejce pierwszeństwa jeszcze pasiasty bez jednego rękawa, sweterek dla rocznej Julki, kołnierz na zimę dla męża, rękawiczki dla mnie.... można wymieniać.
Inna sprawa. Doznałam wczoraj szoku w trzech kolejnych pasmanteriach na krakowskich ulicach panie nie wiedziały co to są druty do skarpet. Jednej nawet musiałam tłumaczyć jak one wyglądają. Heloooooł... I jak tu nie robić zakupów w sieci?!
A teraz, żeby nie było, że tylko internet albo druty, idę przygotowywać słoiki na pomidory.
Efekt, wczoraj odpuściłam śliczne wdzianko za jedyne 24 zł bo uznałam że zrobie sobie sama!
Brakuje mi w domu jeszcze maszyny do szycia o której marzę od dawna, a już do końca życia będę chodziła do sklapów w poszukiwaniu inspiracji.
I tak wczoraj po powrocie do domu dosiałam kompa i zaczęłam grzebać.
I znalazłam inspiracje sweterkowe o TU :D
No i jeszcze ten wczorajszy sweterek w głowie, który drąży mi tam wielką dziurę i wkręca plan zakupu milusiej włóczki i rozpoczęcia pracy. Ale w kolejce pierwszeństwa jeszcze pasiasty bez jednego rękawa, sweterek dla rocznej Julki, kołnierz na zimę dla męża, rękawiczki dla mnie.... można wymieniać.
Inna sprawa. Doznałam wczoraj szoku w trzech kolejnych pasmanteriach na krakowskich ulicach panie nie wiedziały co to są druty do skarpet. Jednej nawet musiałam tłumaczyć jak one wyglądają. Heloooooł... I jak tu nie robić zakupów w sieci?!
A teraz, żeby nie było, że tylko internet albo druty, idę przygotowywać słoiki na pomidory.
poniedziałek, 20 września 2010
To będzie długa historia...
... a wszystko to wina, urlopu i braku internetu :( Oj, dużo czasu zajęło nadrobienie zaległości w wirtualnym świecie.
Ale do rzeczy.
Się działo przez ten tydzień, przede wszystkim za sprawą paskudnej pogody, która w górach niestety, ale sprzyja jedynie turystyce Krupówkowej. A że tej nie znoszę, a w zasięgu mojej ręki - zupełnie niechcący - znalazły się akcesoria włóczkowe... Cóż trzeba sobie radzić ;)
Po pierwsze, rzut oka na uroki PL przyrody. Zamglony, mokry, zimny i wietrzny widok na Wrota Chałubińskiego z podejścia na Przełęcz Szpiglasową (skończyło się bólem gardła ale i tak nie żałuję)
Taka właśnie pogoda królowała kiedy my byliśmy na górze. Niech tylko człowiek zaczął schodzić ze szlaku, w momencie wychylało się słońce. Zupełnie jak by chciało powiedzieć: "Zabawimy się z chowanego...?" Bardzo zabawne :/
I że właśnie taka aura nas intensywnie nawiedzała, zmuszona byłam udać się w miejsca intensywnie uczęszczane przez brukowych turystów. Idę wiec sobie załamana ilością ludu na mojej drodze i co widzę? Co? Pani siedzi sobie na stołeczku i skarpety dzierga :D Od razu papa się uśmiechnęła. A co lepsze? Co? Pani wełnę sprzedaje. Tak więc wróciłam do domu z kilogramem surowej wełny owczej na jedyne 25 zł. No głupia bym była nie korzystając z okazji ;)
Ot, taki malusi moteczek (drugie zdjęcie z motkiem 50g). Gryzie franca jedna jak nie wiem, co. I nie wiem też co z niej zrobić. Pewnie skończy się na produkcji hurtowej skarpet na zimę dla całej rodziny. W tym miejscu muszę wyjaśnić, że nie potrafię (jeszcze) robić skarpet. No chyba, że cudowne narzędzie, internet, podsunie rozwiązanie mojego problemu. Jakiekolwiek ono nie będzie, się pochwalę. A co!
Kontynuując w kwestii brzydkiej pogody na wczasach.
Co się dzieje, kiedy połączymy ze sobą:
1. pół butelki pysznego, słodkiego wina :D
2. trochę wolnego czasu
3. brak pomysłu na jego wykorzystanie
4. dwa moteczki włóczki w różnych kolorach, ale idealnie do siebie pasujących?
A to się dzieje!
Zaczęłam jeszcze przed wyjazdem, ale tam na miejscu jeden dzień deszczowy doprowadził mnie do ukończenia odcinka pachy/dół.
Zostały do zrobienia rękawy. I w tym oto miejscu okazało się, że nie mam czym ich zrobić. Brak bowiem w moich zasobach drutów skarpetowych 3,0 mm. A że na moim osidlu brak pasmanterii dobrze zaopatrzonej, popędziłam dziś skoro świt w moje ulubione miejsce. Szmeteks osiedlowy. I tak oto mam... 4 komplety drutów (bo przecież na jednej parze poprzestać nie mogłam) za caaaaałe 4 zł oraz 5 motków włóczki różnokolorowej, zupełnie nie wiem po co, ale oprzeć sie nie mogłam, za caaaaaałe 7 zł
Teraz już mam czym robić moje rękawy :D
Musze tylko wybrać: kończyć sweterek czy zrobić mężowi obiad. Hmmm...
Ale do rzeczy.
Się działo przez ten tydzień, przede wszystkim za sprawą paskudnej pogody, która w górach niestety, ale sprzyja jedynie turystyce Krupówkowej. A że tej nie znoszę, a w zasięgu mojej ręki - zupełnie niechcący - znalazły się akcesoria włóczkowe... Cóż trzeba sobie radzić ;)
Po pierwsze, rzut oka na uroki PL przyrody. Zamglony, mokry, zimny i wietrzny widok na Wrota Chałubińskiego z podejścia na Przełęcz Szpiglasową (skończyło się bólem gardła ale i tak nie żałuję)
Taka właśnie pogoda królowała kiedy my byliśmy na górze. Niech tylko człowiek zaczął schodzić ze szlaku, w momencie wychylało się słońce. Zupełnie jak by chciało powiedzieć: "Zabawimy się z chowanego...?" Bardzo zabawne :/
I że właśnie taka aura nas intensywnie nawiedzała, zmuszona byłam udać się w miejsca intensywnie uczęszczane przez brukowych turystów. Idę wiec sobie załamana ilością ludu na mojej drodze i co widzę? Co? Pani siedzi sobie na stołeczku i skarpety dzierga :D Od razu papa się uśmiechnęła. A co lepsze? Co? Pani wełnę sprzedaje. Tak więc wróciłam do domu z kilogramem surowej wełny owczej na jedyne 25 zł. No głupia bym była nie korzystając z okazji ;)
Ot, taki malusi moteczek (drugie zdjęcie z motkiem 50g). Gryzie franca jedna jak nie wiem, co. I nie wiem też co z niej zrobić. Pewnie skończy się na produkcji hurtowej skarpet na zimę dla całej rodziny. W tym miejscu muszę wyjaśnić, że nie potrafię (jeszcze) robić skarpet. No chyba, że cudowne narzędzie, internet, podsunie rozwiązanie mojego problemu. Jakiekolwiek ono nie będzie, się pochwalę. A co!
Kontynuując w kwestii brzydkiej pogody na wczasach.
Co się dzieje, kiedy połączymy ze sobą:
1. pół butelki pysznego, słodkiego wina :D
2. trochę wolnego czasu
3. brak pomysłu na jego wykorzystanie
4. dwa moteczki włóczki w różnych kolorach, ale idealnie do siebie pasujących?
A to się dzieje!
Zaczęłam jeszcze przed wyjazdem, ale tam na miejscu jeden dzień deszczowy doprowadził mnie do ukończenia odcinka pachy/dół.
Zostały do zrobienia rękawy. I w tym oto miejscu okazało się, że nie mam czym ich zrobić. Brak bowiem w moich zasobach drutów skarpetowych 3,0 mm. A że na moim osidlu brak pasmanterii dobrze zaopatrzonej, popędziłam dziś skoro świt w moje ulubione miejsce. Szmeteks osiedlowy. I tak oto mam... 4 komplety drutów (bo przecież na jednej parze poprzestać nie mogłam) za caaaaałe 4 zł oraz 5 motków włóczki różnokolorowej, zupełnie nie wiem po co, ale oprzeć sie nie mogłam, za caaaaaałe 7 zł
Teraz już mam czym robić moje rękawy :D
Musze tylko wybrać: kończyć sweterek czy zrobić mężowi obiad. Hmmm...
Subskrybuj:
Posty (Atom)